Nagle dzwoni słuchacz, nazywa się Rysiek i śmieje się, że to niesprawiedliwe, że to akurat on ma zostać pominięty: „wywalcie kogoś innego, a pozwólcie mi przyjść” – mówi. Dzwoni kolejny słuchacz: „ja to urządzę pogrzeb karpia, bo na stypie może być 30 osób”.
Co zrobić z wujkiem Ryśkiem?
Żarty żartami. Nawet przyjemnie się ich słucha o poranku w drodze do pracy (z zaspania nawet te żałosne wydają się śmieszne), jednak tak, jak większość żartów wskazują na poważny problem – ukryte frustracje, tęsknoty i zagwozdki. No, bo co zrobić z tym wujkiem Ryśkiem? Pominąć akurat jego, a może jeszcze kogoś innego zostawić samego w Wigilię? A może potraktować to jako wymówkę, żeby oszczędzić sobie wizyty odległej rodziny zadającej pytania: kiedy dzieci, kiedy lepsza praca, kiedy mąż/żona?
Święta Bożego Narodzenia – jak to bez rodziny?
Święta Bożego Narodzenia chyba każdemu kojarzą się z rodziną. Dla niektórych to świetna okazja do nadrobienia rodzinnych relacji. Dla innych to wprost koszmar koszmarów, bo przez kilka dni będą musieli odpowiadać na niewygodne pytania nadgorliwych członków rodziny, którzy przygniatają oczekiwaniami, chociaż niewiele wiedzą, bo widują nas tylko „od święta”. Stąd nie dziwię się, że kilku znajomych wprost ucieszyło się, że ilość osób przy wigilijnym stole może być ograniczona. Idealna wymówka, by oszczędzić sobie kolejnych przykrości.
Dlaczego więc widząc kogoś tak rzadko mamy wyjątkową łatwość do nieprzemyślanych pytań i gorzkich słów?
Gorzkie słowa przy słodkim wigilijnym stole
Na Facebooku widziałam ostatnio wielokrotnie udostępniane przez moich znajomych posty nawołujące do nieoceniania i niezadawania niezręcznych pytań w stylu: „kiedy będziecie mieć dziecko, kiedy znajdziesz sobie męża/żonę, kiedy w końcu znajdziesz lepszą pracę, po co ci kariera, przecież nie robisz się młodszy/a”. Bo nigdy nie wiemy, co akurat przechodzi ta osoba, więc zamiast oceniającego pytania powinniśmy z nią po prostu porozmawiać, być naprawdę razem.
Jest w tym jakaś ironia. W coraz bardziej zlaicyzowanym społeczeństwie post o nieocenianiu podczas Świąt Bożego Narodzenia własnych członków rodzin stał się jednym z najczęściej udostępnianych. Powtórzę: post o nieocenianiu w laickim świecie w Święta Bożego Narodzenia.
Gdybyśmy spojrzeli na prawdziwą istotę tych Świąt, nie byłoby problemu. W całkowitej bezinteresowności, poddaniu i miłości Jezus zostawił wszystko, by wykonać coś n i e w y o b r a ż a l n e g o.
Akt całkowitej bezinteresowności
Potrafimy siebie ranić, zadawać ciosy, czasem przemyślane, czasem nie. Rozrywać relacje. Niszczyć. A jednak Święta to przyjście czegoś nowego, wspaniałego. To odbudowa tego, co złamane. Nadzieja. Bo ten, Który miał zbawić ludzi – pokazać, że można żyć inaczej – przyszedł na ten świat. I dziś – ponad 2 tysiące lat później w zlaicyzowanym świecie, wciąż świętujemy to wydarzenie. A gdzie lepiej okazać miłość, wyrozumiałość i brak oceniania, jeśli nie przy wigilijnym stole w otoczeniu najważniejszych osób? Nawet jeśli jednak zaproszony wujek Rysiek zada niewłaściwe pytanie.
Autor: Kornelia Arndt