Trzeba kochać?
Jeśli tylko macie choć trochę z chrześcijaństwem do czynienia, pewnie z góry zakładacie, że puenta artykułu będzie brzmiała z grubsza: „Tak, ale bez przesady.” Można odczuwać dumę, ale nie można pogardzać obcymi. Trzeba kochać, ale nie wolno idealizować. Warto się angażować, ale nie powinno się wierzyć w zbawczą moc polityki. Czy coś w tym stylu.
No to pora na małe zaskoczenie.
Mariusz-nijaki-obywatel
Weźmy takiego fikcyjnego obywatela, niech będzie Mariusz. Mariusz jest chrześcijaninem. Nie tylko z etykiety. Świadomie zawierzył siebie Bogu. Stara się naśladować Jezusa.
I oto tenże Mariusz nie interesuje się polityką w ogóle. Nie chodzi na wybory. Nie lubi politycznych dyskusji.
Nie czyta książek historycznych. Nie uważał na lekcjach historii. Nie zna ani jednej ważnej daty z historii swojego kraju (oprócz daty bieżącej). Gdyby nieprzyjaciel napadł jego kraj, odmówiłby strzelania do żołnierzy wrogiej armii.
Ani swoim narodem nie gardzi, ani nie odczuwa zeń szczególnej dumy. Nie emocjonuje się występami rodzimych drużyn sportowych. Równie dobrze czuje się w domu, co za granicą. Ma wierzących znajomych na wszystkich kontynentach i utrzymuje z nimi przyjacielskie kontakty.
Angażuje się w wolontariat w organizacji charytatywnej, ale nie ma w tym cienia patriotycznych pobudek. Ma swoje zdanie w sporach światopoglądowych (aborcja, itd.), ale nie łączy tego z narodową tożsamością. Żyje w poprawnych relacjach ze swoimi sąsiadami, ale nie ma w tym żadnej odgórnej agendy.
I co? Jest złym chrześcijaninem? Grzeszy? Bóg jest z niego niezadowolony?
„Nie masz Żyda ani Greka…”
Prawidłowa odpowiedź brzmi: W żadnym wypadku. Chrześcijanin nie musi być patriotą. Wystarczy jak będzie dobrym chrześcijaninem. Niech będzie autentycznym naśladowcą Jezusa. I to wystarczy. Nie ma żadnego obowiązku jakoś dodatkowo „kochać” swojego narodu czy angażować się w sprawy państwowe, polityczne. Jeśli kocha bliźniego, to będzie też kochał swoich rodaków. Jeśli przestrzega Dekalogu, będzie dobrym obywatelem.
Jezus nigdzie nie powiedział: „Kochajcie swój naród. Bądźcie patriotami.” Wypowiadał się na tematy polityczne, tylko jeśli go do tego zmuszono (i zawsze wykręcał kota ogonem). Jednym z jego ulubionych zajęć było pokazywanie rodakom (czytaj: Żydom), jak bez sensu jest pogardzać przedstawicielami innych nacji.
Jezus nie był patriotą. Jezus był anty-nacjonalistą.
Oczywiście, przejmował się bardzo losem swoich krajan, ale głównym jego celem było stworzyć ruch przekraczający swoim wpływem granice etniczne. Jego naśladowcy podchwycili ten projekt i zanieśli „po krańce ziemi” (choć po drodze musieli się uporać z własnymi etnocentrycznymi instynktami).
Patriotyzm nieprzymusowy
Oczywiście, nie oznacza to, że chrześcijanin nie może być patriotą.
Ja na przykład bardzo żywo interesuję się historią i stanem obecnym naszego narodu. Uważam, że warto śledzić kwestie polityczne i zabierać głos w dyskusjach na ważne tematy. Jestem dumny z wielkich osiągnięć moich rodaków w przeszłości i obecnie. Ale nie uważam, że jest to mój chrześcijański obowiązek.
Chrześcijanin ma bowiem tylko dwie bezwarunkowe powinności: Kochać Boga i kochać ludzi.