Trudna historia poszukiwania Boga

Pracoholizm doprowadził mnie do utraty zdrowia i możliwości założenia rodziny. Szukałam i znalazłam Boga w najbardziej trudnych chwilach życia. Doświadczam Bożego wsparcia w chorobie i niepełnosprawności syna.

Kategorie

Droga do Boga

Autor

Jola Mikulska

Lęk powodował, że chodziłam do Kościoła, modliłam się na różańcu, drodze krzyżowej, gorzkich żalach i innych mszach. Boga wyobrażałam sobie jako kogoś niedostępnego i karzącego - Bóg jest Bogiem sprawiedliwym, który za dobre wynagradza, a za złe karze, taka regułka, którą miałam wrytą głęboko w środku. Wiedziałam, że trzeba być dobrą dla ludzi, nie wiedziałam kim jest Jezus, a do tego miałam pewność istnienia czyśćca czyli jakby coś poszło nie tak z moją dobrocią na ziemi, to rodzina będzie płaciła po mojej śmierci i w efekcie końcowym dostanę się do nieba.

Sytuacja rodzinna zmusiła mnie do bardzo szybkiego rozpoczęcia dorosłego życia, uczyłam się życia popełniając wiele błędów. Nigdy nie miałam tendencji do popadania w złe towarzystwo, byłam zamknięta w swoim świecie. Moja dobroczynność sprawiała, że dawałam się wykorzystywać przez wszystkich naokoło - rozpoczynając od bliskich, kończąc na pracodawcach.

Trudne doświadczenia

Trudne doświadczenia i zamknięcie na ludzi spowodowało, że uciekłam w pracoholizm. Bardzo szybko zdobyłam wykształcenie ekonomiczne i stałam się cenioną w swoim mieście księgową. Praca pochłonęła mnie całkowicie. Ciągle miałam zajęty umysł i olbrzymią dawkę stresu. Pracowałam w dużych firmach, w końcu trafiłam do hazardu. Firma rozwijała się prężnie, ja oprócz pracy zdawałam egzaminy na biegłego rewidenta i tak stałam się nic nie czującym robotem, śpiącym kilka godzin na dobę i wykonującym coraz więcej zadań.

Coś we mnie jednak szukało Boga. Od kościoła odeszłam całkowicie. Docierały do mnie pojedyncze fragmenty Słowa Bożego i coś mi zaczynało nie pasować. Zbuntowałam się i zaprzestałam uczestniczenia w mszach i innych obrzędach, nawet święta jakoś dziwnie przestały mnie zachwycać. Kiedy miałam kilka dni urlopu jako rasowy pracoholik spędzałam ten czas na szukaniu Prawdy, ale wtedy jeszcze nie tej, którą jest Jezus. Mój umysł musiał cały czas pracować więc mając wolny czas kończyłam wiele szkoleń, czytałam masy książek. Dotarłam do tarota, jogi, samodoskonalenia, odmiennych stanów świadomości, tylko ciągle nie znałam Boga, ciągle coś mi w tym wszystkim nie pasowało. Wpadały w moje oczy historie ze Starego Testamentu - powstanie świata, Józef, Dawid oraz pojedyncze wersety z Księgi Przysłów, ale ciągle to nie było to.

Utrata zdrowia

Mając około 30 lat nagle uświadomiłam sobie, że coś jest nie tak. Żyłam tylko pracą nie mając perspektyw na założenie rodziny, w międzyczasie okazało się, że mam mięśniaki i raczej o dzieciach nie ma mowy ponieważ były one bardzo duże i tak usytuowane, że trzeba było usunąć całą macicę. Leczenie farmakologiczne nie dawało żadnych szans na 100% wyleczenie. Dopadła mnie straszna depresja, zakotłowałam się, zaczynało do mnie bardzo dużo docierać z mojej przeszłości i w końcu wylądowałam na terapii. Trafiłam na bardzo dobrą terapeutkę, która pozwalała mi mówić i niczego nie oceniała. W końcu usłyszałam ze swoich ust całą prawdę o sobie. Byłam przerażona. Pani Ela zadała mi kiedyś pytanie, które pamiętam do dzisiaj i które wpłynęło na moją przyszłość - chodzisz do kościoła? Odpowiedziałam - nie. A czy widzisz coś złego w chodzeniu do kościoła? No i wtedy zaczęłam się porządnie nad tym wszystkim zastanawiać.

Terapia spowodowała we mnie zmiany, zaczęłam szukać kandydata na męża, oczywiście rozpoczynając od Internetu, bo nie miałam czasu na inne szukanie, cały czas pracowałam, może troszkę mniej, ale jednak. Możliwość braku posiadania dzieci i dolegliwości ginekologiczne, które miałam były dla mnie bardzo trudne. Kochałam dzieci i uświadomiłam sobie także, że to po części wszystko moja wina, siedzący tryb życia, ciągły stres, zaniedbania zdrowotne - zapłaciłam cenę za przeszłość. Bardzo się tym wszystkim załamałam.

W końcu znalazłam człowieka, którego pokochałam. Oczywiście czekało mnie nie lada wyzwanie, bo był to były alkoholik, po terapii. Dziękuję mu, że mi o tym szczerze powiedział. Jego rodzina przyjęła mnie bardzo ciepło, była zupełnie inna niż moja - otwarta i duża.

Uzdrowienie 

Zupełnie dla mnie nieoczekiwanie kolejne badania wykazały uzdrowienie z mięśniaków, był to dla mnie wielki szok i niezwykłe zadowolenie, zaszłam w ciążę i odczułam wielki Boży dotyk, ale jeszcze nie wiedziałam jaki to BÓG.

Był czerwiec 2007, byłam w 4 miesiącu ciąży i zostałam poddana badaniom genetycznym, które wykazały możliwość wystąpienia u mojego dziecka choroby genetycznej. Nawet przez chwilę nie myślałam o usunięciu ciąży, nawet przez sekundę nie miałam wątpliwości, że chcę mojego dziecka tak samo jak przed badaniami. Przemek urodził się zdrowy. Był cudownym dzieckiem, innym niż rówieśnicy. Bardzo szybko zaczął mówić, mając 2 lata wypowiadał wszystkie głoski, liczył do 20 i wszystko to działo się jakby samo z siebie.

Guz mózgu

Zupełnie dla wszystkich niespodziewanie 6.02.2010 zdiagnozowano u mojego syna guza mózgu umieszczonego przy pniu mózgu i olbrzymie wodogłowie.

W niedzielę w nocy 7.02.2010 roku został poddany niezwykle ryzykownej operacji. Operowany był przez neurochirurga mającego wtedy dyżur – później okazało się, że niezwykle cenionego i dobrego lekarza. Jego koledzy po przyjściu w poniedziałek do pracy zgodnie stwierdzili, że żaden z nich nie podjąłby się tak ryzykownej operacji, a doktor odpowiedział – ratowałem życie. Przemek długo był w śpiączce farmakologicznej, oddech powrócił dopiero po 2 tygodniach, rozwinęło się też zapalenie płuc. Wychodząc ze szpitala Przemek miał niedowład czterokończynowy, zespół opuszkowy - karmiony był przez zakładanie sondy i robiłam to ja.

Czas rozpaczy i poszukiwania Boga

Był to czas kiedy wszystko w moim życiu runęło. Wychodząc w piątek z pracy zostawiłam na biurku cały stos obowiązków na nowy tydzień. Nigdy już nie wróciłam do tego miejsca. Całe dnie spędzałam z moim synem na intensywnej terapii, codziennie było coraz gorzej, a ja nie miałam po ludzku na nic siły ani wpływu. Przyszła taka niedziela kiedy lekarz powiedział, że moje dziecko umiera i raczej nic się w tej kwestii nie zmieni. To właśnie wtedy zawołałam do Boga – „jeśli jesteś, to proszę Cię, abyś uzdrowił mojego syna, albo zabrał go do siebie. Nie mam już więcej siły żyć w niepewności. Jeśli go zostawisz on będzie należał do Ciebie, a ja zrobię wszystko żeby mógł Cię poznać i w przyszłości żyć dla Ciebie”. Przemek w poniedziałek miał robione kolejne badania i okazało się, że narosło mu wodogłowie, trzeba było założyć zastawkę. Właśnie to było powodem pogarszania się jego stanu, a nie narastanie guza.

W końcu po 2,5 miesiąca wyszłam z synem ze szpitala. Nagle z osoby pewnej siebie, pracującej zawodowo, szefowej, mądrej ludzką mądrością stałam się pokorną i ufającą Bogu. Musiałam nauczyć się pielęgnować niepełnosprawnego syna. Uczyć go wszystkiego od początku - siadania, chodzenia, jedzenia, załatwiania potrzeb fizjologicznych, mówienia, ubierania i normalnego funkcjonowania wśród zdrowych rówieśników. Trwa to wszystko do dzisiaj, ale widzę w tym wszystkim boże wsparcie.

Czas zmian 

Przełomowy w moim życiu był rok 2012 - straciłam nadzieję, odszedł ode mnie ojciec Przemka, zostawiając nas całkowicie bez środków do życia, Było mi bardzo źle, czułam, że zapadam się gdzieś głęboko w sobie. To był straszny czas w moim życiu, niezwykle mroczny i pełen zła.

Ale właśnie wtedy, w internecie znalazłam pytanie: „czy znasz Jezusa?” No właśnie kim był Jezus? Nie miałam o tym bladego pojęcia. Pewne okoliczności zaprowadziły mnie do Kościoła Zielonoświątkowego, tam otrzymałam Nowy Testament i polecenie: czytaj to codziennie. Zaczęłam uczęszczać na nabożeństwa, czytać Słowo Boże, padać na kolana modlić się, przepraszać Boga za stare życie i prosić Go o prowadzenie. Zostałam ochrzczona. Czytam Pismo Święte i dziękuję Bogu, że jest potężny i wielki.

W międzyczasie straciliśmy z synem dach nad głową. Bóg uczynił jednak cud. Dziś mamy piękne mieszkanie, a to kolejna niesamowita historia mojego życia.

Boża łaska i miłość

Dokąd zaprowadziła mnie Boża łaska? Do całkowitej przemiany życia, do niesamowitej żywej relacji z Chrystusem, a najważniejsze do zbawienia. Nie wiem gdzie dzisiaj byłabym gdyby nie wszystkie moje doświadczenia. Cały czas uczę się pokory i Bożej miłości, tak bardzo innej niż ludzka miłość, ale tak bardzo doskonałej we wszystkich doświadczeniach.



Osobista Rozmowa

Masz pytanie dotyczące Boga i życia z Nim? A może potrzebujesz modlitwy w trudnej sytuacji? Skorzystaj z rozmowy z naszymi wolontariuszami. Chętnie z Tobą porozmawiamy!

Podobne artykuły

Jestem, więc wątpię

Jestem, więc wątpię

28/04/2023, Mateusz Jakubowski
Apologetyka, Droga do Boga, Rozwój charakteru

Od momentu, gdy się budzimy aż do chwili, gdy ponownie kładziemy się spać, nieustannie myślimy, czujemy oraz decydujemy. Każdego dnia wciąż na nowo mamy więc szansę uświadomić sobie, że nasza wiedza bywa nieprzejrzysta, a perspektywa niepełna; że być człowiekiem to doświadczać ograniczeń w każdej możliwej formie.

W poszukiwaniu odpowiedzi

W poszukiwaniu odpowiedzi

16/03/2023, Mateusz Jakubowski
Apologetyka, Droga do Boga, Sens życia

Przed kilkoma tygodniami, gdy wraz z grupą bliskich znajomych siedzieliśmy do późnych godzin nad przygasającym już ogniskiem, przyjemnie wtuleni w wyjątkowo gwieździste niebo, padły na pozór przypadkowe słowa, które natychmiast odbiły się dźwięcznym echem w moim umyśle: „wiesz… najtrudniej jest chyba przyznać się przed samym sobą, że przez niemal czterdzieści lat życia można było tkwić w błędzie”.

Nowy Rok, nowy problem?

Nowy Rok, nowy problem?

18/01/2023, Kornelia Arndt
Droga do Boga, Relacja z Bogiem

Niezależnie od tego, czy jesteśmy zwolennikami postanowień noworocznych, czy raczej do zmiany daty podchodzimy sceptycznie lub obojętnie – Nowy Rok powoduje pewnego rodzaju napięcie.

Select country

Americas

Europe

Asia + Pacyfic

Middle East + Africa