Zielony pokój i popołudniowa herbatka
Pewnego razu, kiedy mieszkałam zaraz po studiach w niewielkiej kawalerce, odwiedziło mnie dwóch pracowników, a raczej wolontariuszy pewnej pozarządowej organizacji, której nazwy nie chcę wymieniać, a też chyba i nie trzeba, bo młodych ludzi w zielonych skafandrach można spotkać dosłownie wszędzie. Kiedy zgodziłam się, żeby zajęli mi dwie minuty na przedstawienie tego co mają do opowiedzenia, bardzo rezolutna dziewczyna przeszła od razu do rzeczy – w kilku zdaniach i ze wzruszoną miną opowiedziała o trudnej sytuacji niedźwiedzi polarnych, konieczności ich wsparcia oraz że jedynie złotówka dziennie uratuje ich zagrożone życia, po czym nie przerywając zapętlonej, skądinąd nieźle przygotowanej gadki, zaproponowała, że może wejdą do mnie na herbatkę lub kawkę. Zonk. Miałam wtedy tak zwanego zonka. Brakowało tylko Zygmunta Chajzera. Ale pomyślałam: w końcu to jednak młodzi sympatyczni ludzie, którzy walczą w słusznej sprawie i może wcale nie chcą mnie przekabacić do wpłacania na konto ich organizacji 30 złotych miesięcznie (bo to brzmi trochę gorzej niż złotówka dziennie), tylko zwyczajnie chce im się pić…? Szybko przemówił do mnie zdrowy rozsądek (albo zimna znieczulica) i grzecznie odmówiłam, tłumacząc się bałaganem, co nie było kłamstwem (każdy kto kiedykolwiek mieszkał w kawalerce wie jak trudno w niej o porządek). Zapytali dlaczego nie chcę im pomóc – przecież niedźwiedzie cierpią!, musimy coś zrobić! jak nie my to kto?! Jakież było zdziwienie na ich twarzach kiedy odpowiedziałam że inwestuję już, ale w coś innego i swoją „dziesięciną” wspieram potrzebujących… ludzi.
Ja naprawdę lubię zwierzęta
Żeby było jasne – nie są mi obojętne sprawy ekologiczno-przyrodnicze. Martwi mnie wycinanie drzew i wymieranie kolejnych gatunków zwierząt. Sama mam jednego potworka w domu (co prawda nie wymierającego) i kiedy znowu słyszę następną historię o nie poszanowaniu przez ludzi godności innych gatunków, krew się we mnie gotuje. A tych, którzy zostawiają psy na przystankach, sama chętnie przywiązałabym do rury z rozkładem jazdy. Jednak wydaje mi się, że nie możemy zapomnieć, iż to my jesteśmy gatunkiem nadrzędnym i przede wszystkim musimy dbać o zabezpieczenie własnego bytu, ochronę naszego życia i godności człowieka. Zostaliśmy stworzeni, by nad wszystkim co pozostałe panować (nie niszczyć), tak aby nam z korzyścią służyło. Dostaliśmy to przywództwo z góry, nie musieliśmy o nie walczyć i oczywiście pozostałym gatunkom należy się – jak od dobrego zarządcy – ogromny szacunek do odrębności, różnorodności i własnej specyfiki, jednak naturalnym wydaje się dbanie o rozwój i ochronę przede wszystkim własnego.
Do czego świat zmierza?
Na to pytanie odpowiedź przygotowaną mam rzetelnie – nie wiem. Ale wiem na pewno, że dziwi mnie ta, zjednująca sobie coraz większą liczbę entuzjastów, oczywista walka i troska o niedźwiedzia polarnego przy jednoczesnym ogromnym zdziwieniu wobec tych, którzy walczą o ochronę życia ludzkiego. Naturalnie każdy ma swoją drogę, swoje powołanie i prawo do niego. A jednak zaskakuje mnie, a wręcz boli ta dzisiejsza dyskusja na temat nienarodzonego życia i sensu jego ochrony. Jeśli mamy w sobie tyle wrażliwości, empatii oraz ciepła (a wierzę, że tak jest!), by dotykał nas los wycinanych lasów, wysychających rzek i ostatnich nizinnych rysi; jeśli mamy w sobie tyle hojności i odpowiedzialności za słabszych, by datkiem wspierać ochronę wilków i fok szarych, a zbłąkane, brudne psy trafiają po adopcji na naszą kanapę, miejmy też i trochę serca dla nas samych – ludzi, tych narodzonych i jeszcze nie, którzy tego potrzebują.
Eco jest w modzie
Tak wiele gwiazd popiera swoją twarzą przeróżne fundacje i organizacje ekologiczne. Tak wiele osób deklarujących się jako wegetarianie lub weganie. Tak wiele telewizyjnych alarmów o globalnym ociepleniu. Tak wiele farb wylanych na ekskluzywne futra z norek i lampartów. Tak wiele książek o dietach roślinnych, zieleniastych i bulwiastych. Wszystko to piękne i szlachetne, o ile tylko wynika z prawdziwej idei oraz wiary, że takie są właśnie moje przekonania. Bo trudno zaprzeczyć, że bycie eco jest dzisiaj w modzie i tak łatwo ulec czyjejś obcej myśli, która być może tak naprawdę wcale nie jest moja. Ale co będzie na topie jutro? Marzy mi się tylko jedno – by oprócz walki i starania o CAŁY świat dookoła, każdy z nas zadbał choć o jednego człowieka OBOK. Wtedy byłoby naprawdę pięknie.