Przykazanie miłości
W trzech miejscach w Ewangeliach Jezus cytuje tzw. przykazanie miłości. W Ewangelii Mateusza w rozdziale 22, a także Ewangelii Marka, Jezus odpowiada faryzeuszom, kiedy ci pytają Go o największe przykazanie.
Drugi raz, Jezus tworzy nowe przykazanie, kiedy mówi: Daję Wam nowe przykazanie: kochajcie się wzajemnie; kochajcie jedni drugich tak, jak Ja was ukochałem. (Jan. 13:34). Zajmijmy się dziś drugim przedstawionym tu fragmentem.
Miłość, którą przedstawia tu Jezus, jest niezwykła, zupełnie inna od tego, co głosili wtedy religijni przywódcy, ale całkowicie spójna z tym, co prezentował Jezus przez cały okres swojej działalności.
W tym fragmencie, na co warto zwrócić uwagę, Chrystus przemawia do swoich uczniów – tylko oni byli obecni podczas Ostatniej Wieczerzy. Tylko oni dostali możliwość uczestniczenia w tym wydarzeniu. Niektórzy bibliści zastanawiają się, dlaczego Jezus akurat tutaj wypowiada te słowa. Większość wydaje się zgadzać, że stało się tak w reakcji na możliwy konflikt, jakiś podział pomiędzy uczniami. Może było to związane z wcześniejszą zapowiedzią zdrady lub z tym że uczniowie wyczuwali, że coś niedobrego przyniosą następne dni w związku z napięciami ze strony faryzeuszy i namiestników rzymskich, jakie ciążyły nad nimi?
Nie wiadomo.
Chociaż nie wiemy wszystkiego, to te słowa, które spisali Ewangeliści, są niezwykle istotne. Jezus mówi uczniom, że powinni nawzajem się miłować, bo On sam ich ukochał, wybrał i przygotował do misji, którą mają pełnić w tym czasie.
W kolejnych słowach Jezus mówi, że właśnie po dowodzie wzajemnej miłości uczniowie będą rozpoznawalni także wśród innych ludzi. Jakie to wymowne, prawda? Ze wszystkich możliwych cech szczególnych, słów, czy świadectw wyjątkowych wydarzeń, uczniowie będą rozpoznawalni właśnie przez tę wspólną miłość, która odróżniać ma ich od innych.
To wyjątkowy dowód tego, kim był Chrystus. Przecież z ludzkiego punktu widzenia to zupełnie niezrozumiałe, że ten znak, dzięki któremu będą rozpoznawalni uczniowie, to miłość.
Nie jest to jakieś hipisowskie marzenie z lat 70., tylko wezwanie do tego, by pośród możliwych konfliktów międzyludzkich (które z tego, co opisują ewangeliści, zdarzały się także w grupie uczniów), prawdziwie kochać jedni drugich, nie wykorzystując do swoich celów, lecz jednocześnie mając świadomość, że konflikty mogą się zdarzyć, reagować na nie ze spokojem, świadomością, że można je rozwiązać, szacunkiem i wzajemną miłością.
Miłość – spójnia wszystkiego
Przykazanie to uzupełnia się w słowach Pawła, który w liście do Rzymian 13:9-10, pisze:
Bo przykazania: Masz nie cudzołożyć, nie zabijać, nie kraść, nie pożądać — oraz wszystkie inne, streszczają się w tym jednym: Masz kochać swego bliźniego tak, jak samego siebie. Miłość nie wyrządza zła bliźniemu, toteż jest ona wypełnieniem Prawa.
Jezus w tekstach z Ewangelii zdaje się podsumowywać to, co już wiemy z Prawa Mojżeszowego. Przykazania ostrzegają nas przed złymi czynami, które wyrządzają krzywdę nam lub innym, kiedy je łamiemy. Wzajemna miłość może chronić nas przed grzechem. Kiedy kochamy, nie chcemy czynić źle, krzywdzić innych i siebie. Czasem miłość jest zaburzona, czasem popełniamy błąd pod wpływem jakiegoś trudnego zdarzenia, chwili, czasem głupoty (tu puszczam oko ;)).
Jeśli nie kochamy siebie i nie kochamy innych łatwiej czynić nam destrukcyjne rzeczy.
O tym właśnie dowiadujemy się ze słów Jezusa. Czynimy zło, krzywdząc siebie i innych, ale możemy obrać przeciwny front – możemy uczyć się każdego dnia coraz lepiej kochać innych. Nie sami z siebie, ale przez miłość Boga dla nas, tę, która była wystarczająco mocna, by przezwyciężyć śmierć, nadać nam nową tożsamość, jako dzieci Bożych, tę, której możemy być pewni krocząc każdego dnia za Jezusem.
Miłość jest niesamowicie silna. Sprawia, że możemy spojrzeć na świat z innej perspektywy. Że inaczej patrzymy na siebie samych i na innych – nie skupiając się tylko na destrukcji, krzywdzie i cierpieniu, ale paradoksalnie widząc te złe rzeczy, możemy reagować miłością, nie nawiną, nie przymykając oczu na to, czego nie chce się widzieć, ale taką, której najlepszym przykładem był właśnie Chrystus.
Kornelia Arndt