Nie ma wątpliwości, iż islamski fundamentalizm powraca do Europy jako kłamstwo, dlaczego nie można byłoby mieć jednak nadziei, że mimowolnie przyniesie z sobą przypomnienie wygnanej przed wiekami prawdy? Czy czymś absurdalnym byłoby pomyśleć, że Zachód utracił moralny słuch w tak znaczącym stopniu, że wyłącznie strzały na paryskich ulicach są w stanie na powrót nauczyć go znaczenia dźwięków? Może to Bóg używa po raz kolejny megafonu służącego do budzenia głuchego świata, jak barwnie opisał cierpienie C.S. Lewis? A co jeśli islamski fundamentalizm - stojący z nagim, zakrwawionym mieczem u bram zachodniej cywilizacji - zmusi Europę do autorefleksji, do głębokiego wejrzenia we własne sumienie i - daj Boże - do pokornego zwrócenia się po pomoc do Boga swoich ojców? Nie wiem czy to się wydarzy, nie posiadam profetycznego wejrzenia w przyszłość, jednak dlaczego mielibyśmy arbitralnie wykluczyć taką możliwość?
Alternatywą dla islamskiego fundamentalizmu nie jest utopijny fundamentalizm relatywizmu. Nie jest też nijaka i zawieszona w próżni religia wszystkoznaczącej miłości. Alternatywą dla kłamstwa aspirującego do miana absolutnej prawdy może stać się wyłącznie absolutna prawda. Jestem głęboko przekonany, że owa absolutna prawda leży nie tyle w chrześcijańskich fundamentalizmach, co wśród zapomnianych chrześcijańskich fundamentów. Bardziej niż budynków oświetlonych kolorami francuskiej flagi potrzebujemy dziś umysłów oświetlonych na powrót światłem Ewangelii - tej zapomnianej wieści o kosmicznym upadku, zabójczym grzechu i wielkim zbawieniu. Potrzebujemy świadomych chrześcijan, wypełniających w społeczeństwie powierzone sobie funkcje w zgodzie z Ewangelią i w sposób uwzględniający Boże objawienie się w Jezusie Chrystusie. Potrzebujemy poddanych Ewangelii duszpasterzy, prawników, polityków, działaczy społecznych, myślicieli, filozofów, naukowców, nauczycieli i robotników - połączonych pragnieniem odwrócenia zgubnego kierunku, w którym podąża Europa. Potrzebujemy pobożnych ojców i wierzących matek, którzy wspólnie uczczą, na przekór współczesności, świętość rodziny. Potrzebujemy raz jeszcze dostrzec w Wydarzeniu Chrystusowym życiodajne źródło idei, pomysłów, przestrzeni i granic. Potrzebujemy na powrót zrozumieć, że w moralnej próżni - pozbawionej tlenu absolutnej prawdy - społeczeństwa nie będą dojrzewać, lecz umierać. Musimy przyznać się do klęski relatywizmu, do całkowitej kapitulacji idei światopoglądowej neutralności, do infantylnej naiwności pogardzającego prawdą rozumu.
Kto wie, może gdy to się wydarzy (chociażby częściowo i gdzieniegdzie), staniemy kiedyś jak biblijny Józef przed garstką wyznawców Allaha, mówiąc ze wzruszeniem: wy wprawdzie knuliście zło przeciwko nam, ale Bóg obrócił to w dobro, chcąc uczynić to, co się dziś dzieje: zachować przy życiu liczny lud? Nie wiem w jaką drogę udaje się dziś Europa, wiem tylko tyle, że jeżeli nie wybierze wąskiej ścieżki powrotu do Ewangelii, to zanurzy się w całkowitych ciemnościach. Nie dlatego, że zgaśnie słońce chrześcijaństwa, ale dlatego, że świecić będzie w innym miejscu.
Nasz stary, dumny i nieco zlękniony kontynent powinien na moment przestać zadawać pytania, a zamiast tego wsłuchać się w ciszę pomiędzy jedną złą wieścią a drugą - usłyszy wtedy ochrypły, lecz silny wciąż głos własnego sumienia, pytający wytrwale: Quo vadis, Europo?
Źródło: nalezecdojezusa.pl, Bartosz Sokół