Weźmy na przykład tylko jeden rozdział (8) Ewangelii według Łukasza. Oto seria następujących po sobie przypadków, z których każdy – z punktu widzenia współczesnego kaznodziei – można nazwać co najmniej zniechęcającym. Kolokwialnie: klapa!
Najpierw widać Jezusa, jak naucza tłum i… nikt nie rozumie, o co Mu właściwie chodzi. Przypuszczalnie nikt, bo nawet uczniowie nie bardzo załapali.
"I pytali go jego uczniowie, co znaczy to podobieństwo [o siewcy]. A On im rzekł: – Wam dane jest poznać tajemnice Królestwa Bożego, ale innym podaje się je w podobieństwach, aby patrząc nie widzieli, a słuchając nie rozumieli".
Ew. Łk 8,9-10
Potem przeprawia się Jezus z uczniami na drugą stronę jeziora, do krainy Gerazeńczyków, gdzie co prawda dokonuje rzeczy spektakularnej – uwalnia człowieka od legionu demonów, ale ostatecznie:
"prosiła go cała ludność okolic gerazeńskich, by odszedł od nich, gdyż ogarnął ich wielki strach. Wtedy On wsiadł do łodzi i zawrócił".
Ew. Łk 8,37
Następnie dobija znów do „swojego” brzegu, gdzie czeka na niego już spory komitet powitalny („wszyscy go bowiem oczekiwali”), ale godna zapisania była najwyraźniej tylko wzmianka o jednym człowieku – Jairze, przełożonym synagogi; ten…
"padł do nóg Jezusa, i prosił go, aby wstąpił do jego domu, gdyż miał córkę, jedynaczkę, w wieku około dwunastu lat, a ta umierała".
Ew. Łk 8,41-42
No więc idzie i cały czas otacza go wielki tłum. Moja wyobraźnia podpowiada mi, że w dzisiejszych czasach wszyscy trzymaliby smartfony w rękach i cykali fotki Jezusowi. A tymczasem tylko jedna kobieta dotknęła go w tym czasie z wiarą (co za samotność w misji!). Jezus pyta:
"Kto się mnie dotknął? – A gdy wszyscy się zapierali, rzekł Piotr: – Mistrzu, tłumy cisną się do ciebie i tłoczą. – Jezus zaś rzekł: – Dotknął się mnie ktoś; poczułem bowiem, że moc wyszła ze mnie".
Ew. Łk 8,45-46
Wreszcie dociera do zmarłej córki Jaira, tfu, nie zmarłej, bo Jezus twierdzi, że tylko śpi. Ale grupa żałobników, która jeszcze przed chwilą płakała, teraz naśmiewa się z Niego. Znów: porażka? Dlaczego takie znieczulenie, niewiara, obojętność?
"On zaś, ująwszy ją za rękę, zawołał głośno: Dziewczynko, wstań. I powrócił duch jej, i zaraz wstała"
Ew. Łk 8,54-55
Myślę: ile rzeczy robię z nadzieją, że to będzie wielkie i sławne? A tymczasem… jest wielkie i sławne – w górze, u Boga. Bo ma wpływ przynajmniej na jednego człowieka. A w Jego planie, pewnie jest tego wpływu więcej, tyle że ukrytego przede mną. Warto nie ulegać zniechęceniu!
Autor: Jan Piotr Ziółkowski,
Źródło: http://nieboiziemia.pl/index.php/teksty/dla-liderow/item/skromne-eventy-jezusa