
Czy pokój jest możliwy?
Rozmawiając o Świętach Bożego Narodzenia często pojawiają się słowa nadzieja i pokój. To w końcu najbardziej "magiczny czas" w roku. Jak dbać o pokój i mieć nadzieję, kiedy tak często nie mamy do tego powodu?
Bardzo lubię fragment z Ewangelii Mateusza, w którym Jezus nazywa swoich uczniów światłem tego świata. Jak lampa, która postawiona w widocznym miejscu, ma świecić skutecznie dla innych. Jako Jego uczniowie, też jesteśmy powołani do tego, by być taką lampą w ciemności. Ale czy rozumiemy czym jest skuteczne świecenie i jak to robić?
Światło jest ważne. Jest potrzebne. Dlatego pierwszym, co robi Bóg na ziemi, jest… zapalenie światła ;)
Przeciwstawia się ciemności. Gdy jest jasno, łatwiej uporządkować chaos wokół nas. I w nas. Światło to życie. Wiedzą to rośliny i zwierzęta. Szczypiorek w doniczce na parapecie mojego kuchennego okna dzielnie wyciąga się w górę, do światła. A ptaki, które upodobały sobie drzewa za oknem mojego pokoju, urządzają sobie wiosenne pogawędki. Na gałęziach pojawiają się ptasie gniazda. Bo światło, którego jest coraz więcej, dało im znak, że czas na nowe życie.
Lubię obrazowość nauczań Jezusa. Np. kiedy w Ewangelii Jana tłumaczy, na czym polega trwanie w Nim, nazywając siebie krzewem winnym, a nas – latoroślami. Wynikiem tego trwania, opartego o ogrodniczą metaforę, jest owocowanie.
Bez Niego nic nie jesteśmy w stanie uczynić. I tak samo, jak z owocowaniem, jest z naszym świeceniem…
Bez Boga jesteśmy jak żarówka leżąca gdzieś na dnie szuflady. Jak latarka bez baterii…
W Biblii wielokrotnie mowa jest o Jezusie jako o świetle. Prawdziwym świetle, którego ciemność nie ogarnia. Sam o sobie mówi:
„Ja jestem światłem świata. Kto idzie za Mną, na pewno nie będzie błądził w ciemności, lecz będzie miał światło życia.” (Ewangelia Jana 8:12)
To wezwanie, żebyśmy szli za Nim, to nie tylko obietnica, że wtedy my sami nie będziemy błądzić w ciemności. To również zaproszenie, by uczyć się od Niego oświetlać czyjąś ciemność.
Jak świecił Jezus?
Przypomina mi się pewna historia z Dziejów Apostolskich, kiedy rozjaśnił to i owo pewnemu człowiekowi na drodze do Damaszku.
W jasny dzień zapalenie światła nie robi większej różnicy. Co innego, kiedy wokół jest ciemno. Albo chociaż ciemnawo. Dopiero dzięki światłu widzimy, co jest w nas i wokół nas, co wymaga poprawy.
Gorzej, jeśli wydaje się, że chodzimy w jasności. O takiej pomyłce przekonał się Szaweł. Światły gość. Wykształcony. Na stanowisku. Miał jasną, klarowną wizję. Chciał zrobić porządek z wyznawcami Jezusa w Damaszku. Planował, że gdy odnajdzie ich, uwięzi i przyprowadzi do Jerozolimy. Rozpalało go pragnienie mordu na uczniach Jezusa. Ale nie poszło po jego myśli.
„Gdy był w drodze do Damaszku i już zbliżał się do miasta, otoczyło go nagle światło pochodzące z nieba.” (Dzieje Apostolskie 9:3)
Padł na ziemię i zawołany po imieniu usłyszał pytanie: „Dlaczego mnie prześladujesz?”. Co było w tym głosie, w tym pytaniu, w tym świetle, że chociaż miało moc powalić, Szaweł, kiedy dowiedział się, kto do niego mówi, jednak wstał?
Myślę, że to napomnienie, to światło, które miało taką moc, że na trzy dni odebrało mu wzrok, pełne było miłości. I ta mieszanka otworzyła mu oczy. I nie widząc tego, co dookoła, zajrzał w głąb siebie.
Zaświecenie prosto w oczy Szawłowi bardzo pomogło. Bóg przywrócił mu wzrok. I dał nową misję. Do Damaszku jechał z listami, z przepustkami, dzięki którym miał znaleźć i ukarać wyznawców Jezusa. Po tym spotkaniu również dużo jeździł. I teraz to on pisał dużo listów. I szukał. Tych, którzy dzięki jego podróżom i listom poznawali Boga, stawali się uczniami Jezusa i w tym poznaniu, i uczniostwie dzięki Szawłowi wzrastali.
Szaweł, czyli Paweł, którego listy są częścią Nowego Testamentu, dotarł w odległe zakątki, żeby zanieść ludziom światło Dobrej Nowiny.
Metoda ze świeceniem w oczy, jak widać na podstawie historii Szawła, jest skuteczna. Tak, ale w Bożych rękach, które mają moc nie tylko powalić, ale i podnieść. Nie tylko oślepić, ale przede wszystkim przywrócić wzrok.
Bóg szybko „gasił” tych, którzy mieli zapędy, żeby świecić grzesznikom po oczach.
Zapalić światło w pewnej samarytańskiej wiosce, w której nie chciano przyjąć Jezusa, spuszczając na nią ogień z nieba. Jaki cel im przyświecał? Nie chcieli, by światło ich uleczyło. Marzył im się ogień, który pochłonąłby tych, którzy odrzucili Jezusa. Słowa nauczyciela, że nie przyszedł po to, żeby niszczyć, ale by ratować, były jak kubeł zimnej wody i ochłodził rozpalone głowy.
Światło Jezusa miało moc przyciągania tych, którzy żyli w ciemności. W tym świetle widzieli wyraźnie swoje braki, ale i drogę, która mogła ich z tego ciemnego miejsca wyprowadzić. W oczy raził tylko tych, którzy uważali się za wielce oświeconych.
W Liście do Efezjan (którego autorem był nasz znajomy Paweł ;)), czytamy o zbroi – chrześcijańskim wyposażeniu. Do tego, by zanieść ludziom wiadomość, potrzebne są buty. Ryzykowne jest chodzenie boso tam, gdzie na ciemnych ścieżkach czai się wiele pułapek. Jako uczniowie Jezusa mamy zanosić Jego światło tam, gdzie go brakuje. Pomagać wyjaśniać wątpliwości związane z Bogiem. Być przewodnikiem, a nie tropicielem. Rzucać światło na drogę. W świecących butach :)
Potrzebujesz wskazówek, jak opowiadać innym o Bogu? Jak o Nim rozmawiać?
Poszukaj odpowiedzi na te pytania w kursie „Jak rozmawiać o Bogu?”
Aneta Gębal
Zapisz się do kursu, który pomoże ci w prowadzeniu przyjaznych rozmów, prowadzących do nawiązania relacji z Bogiem.
Chcesz w naturalny sposób rozmawiać o Bogu, aby pomagać spotkanym osobom zrozumieć przesłanie o Jezusie i prowadzić ich do nawiązania osobiste relacji z Nim? Ten kurs jest dla Ciebie!
Rozmawiając o Świętach Bożego Narodzenia często pojawiają się słowa nadzieja i pokój. To w końcu najbardziej "magiczny czas" w roku. Jak dbać o pokój i mieć nadzieję, kiedy tak często nie mamy do tego powodu?
Kintsugi [z japońskiego – złote łączenia] – to japońska sztuka naprawiania stłuczonej ceramiki poprzez łączenie poszczególnych elementów szlachetnymi materiałami. W efekcie rozbity przedmiot wygląda jeszcze lepiej niż przed stłuczeniem.
Lato to może nie jest najlepszy czas na pisanie artykułu na temat cierpienia. Prażące Słońce sprzyja raczej wypoczynkowi na świeżym powietrzu niż wpatrywaniu się w strugi szarego, zimnego deszczu. Bo w końcu to wtedy zapadamy na chandry, ryzyko wystąpienia depresji jest większe. Wraz z pierwszymi promieniami słońca, pochmurny nastrój się ulatania i wszyscy mamy więcej energii do życia. Ale może to nie o to chodzi, może pora roku nie ma tu nic do rzeczy. Bo cierpienie przychodzi w najmniej spodziewanych momentach.