
„Nie pojmuję tego!”
Gdybym Was zapytała teraz ilu z Was ma problem z czytaniem Biblii, ile rąk zobaczyłabym w górze? Niezależnie czy jest się chrześcijaninem od lat, od niedawna, a może w ogóle się nim nie jest, czytanie Biblii sprawia problemy...
Świat przecież powstał z nicości, przez przypadek. Wielki wybuch i jest świat. Ale co wybuchło? Supernowa? Skąd się wzięła? A potem nieskończony łańcuch reakcji doprowadził do powstania życia. Najpierw prostego, potem bardziej złożonego. Dlaczego? Po co to wszystko się przekształcało i komplikowało jeszcze bardziej. Przecież to co najprostsze, jest najlepsze!
A teraz? Dlaczego człowiek nie ewoluuje dalej? W
nadczłowieka? Albo w ????? Właśnie w co ??? W terrorystów?? Przecież
przetrwają najsilniejsi! Powiem szczerze, nigdy nie zadawałam sobie
takich pytań.
Brałam
życie i świat takimi jakie są. Takimi, jakimi się wydają być! Takimi,
jak je postrzegałam. Celem i sensem życia wydawała mi się rodzina.
Założenie jej z kimś kogo kocham, z kimś, kto mnie kocha. Szczęśliwe
życie razem. Taki mały mój prywatny świat. Enklawa wokół mnie, którą
mogę współtworzyć.
Jednak coś poszło nie tak, jak planowałam. W moim wyśnionym świecie pojawiła się sytuacja, niespodziewana, która mnie przerosła. Nic jej nie zapowiadało. Wszystko układało się pomyślnie. I co teraz? Co w sytuacji, kiedy nie mogę nic zrobić, kiedy nie wiem, co dalej? Jak żyć? Nagle pojawiają się pytania. Dlaczego? Dlaczego?
Wcześniej ich nie zadawałam. Nie było powodu. Teraz same cisną się na usta, do głowy, do mózgu. Przytłaczają mnie! Nie pozwalają myśleć o niczym innym! Tylko o tej tragedii.
Nie chcę żyć dalej w ten sposób. Mam wrażenie, że takie życie to wyrok. Nie planowałam takiego życia. Planowałam szczęście, normalność, ale nie tragedię. Dlaczego tragedia mnie spotyka??? Dlaczego?? To nieustanne pytanie, powracające, przytłaczające. Przecież żyję moralnie! Nie robię nic złego!!!! Za co ten wyrok???
Ciekawe, że tragedię, która mnie dotknęła postrzegałam jako karę za wyrządzone zło. Tak, właśnie wtedy myślałam. Jednak byłam pewna, że zła nie wyrządziłam. Stąd więc pytania dlaczego ja??? Ludzie są bezradni w takich sytuacjach. Nikt nie umiał mi udzielić odpowiedzi, dlaczego właśnie ja?? Przecież tragedie się zdarzają. Prawdę mówiąc nawet nie próbowałam nikogo o to pytać. Co by mi powiedzieli?
Tak naprawdę w tamtej sytuacji zależało mi na uśmierzeniu mojego bólu, zabraniu go, na odwróceniu sytuacji, na ratunku!
On mógłby odwrócić sytuację, przywrócić normalność, szczęście, zabrać wyrok skazujący. Czy Bóg istnieje? To jedyny mój ratunek. Tak mi się wydaje. Nie wiem tego. Jednak spróbuję, nie mam wyjścia, nic nie tracę, mogę zyskać. Boże ratuj. Jezu oddaje Ci moje życie, tylko mnie uratuj. Ulecz, to, co chore, a będę Ci wdzięczna do końca mojego życia.
Oto moja droga do Boga. Jezus uleczył, wysłuchał, a ja wiem, mam pewność, że Bóg istnieje, że jest dobry, że wysłuchuje, że pomaga. A ja jestem Mu wdzięczna.
Relacja z Bogiem może wydawać się trudna, skomplikowana i niedostępna. Nic bardziej mylnego! Odkryj nowy wymiar relacji z Bogiem.
Gdybym Was zapytała teraz ilu z Was ma problem z czytaniem Biblii, ile rąk zobaczyłabym w górze? Niezależnie czy jest się chrześcijaninem od lat, od niedawna, a może w ogóle się nim nie jest, czytanie Biblii sprawia problemy...
To już ostatni artykuł na temat „Modlitwy Jezusowej". Jeśli jeszcze nie czytałeś/aś – zajrzyj do poprzednich części i wróć tutaj! W tej części przyjrzymy się ostatnim okresom w rozwoju tradycji hezychastycznej, a refleksje na temat modlitwy Jezusowej – co oznacza i jaką niesie za sobą mądrość – mogą pomóc Ci w lepszym wykorzystywaniu tej dyscypliny duchowej w swoim codziennym życiu!
Modlitwa to jeden z najważniejszych składników życia chrześcijańskiego. Dzięki niej mamy nieprzerwany dostęp do Boga. My jednak traktujemy ją różnie, zapominając o tym, co Biblia mówi na jej temat. W tej serii artykułów omawiamy historię i tradycję modlitwy Jezusowej. Kolejna część już za tydzień! Zapraszamy!