Nazywam się Bartosz Izydor,obecnie studiuję Elektronikę i Telekomunikację. Wychowałem się w katolickiej rodzinie... Zawsze wiedziałem, że Bóg jest, jednak nie do końca praktykowałem swoją wiarę. Kiedy byłem w Podstawówce, chodziłem do kościoła, na religię, ale tak naprawdę w Gimnazjum zacząłem szukać Boga i zastanawiać się nad swoim życiem. Miałem dwa pytania, na które nie mogłem znaleźć odpowiedzi: Czy pójdę do Nieba? Jak trafić do Nieba?
Poznałem pewnego księdza,
który zaproponował mi, żebym został ministrantem. Trochę się wahałem, ale w końcu się zdecydowałem. Po pół roku awansowałem na lektora, zacząłem czytać podczas każdej mszy. W szkole też bardzo dobrze mi szło, w technikum miałem najwyższą średnią w szkole, dostawałem stypendium od Premiera, byłem przewodniczącym szkoły, miałem dziewczynę, a jak skońzyłem 18 lat zrobiłem prawo jazdy i za własne pieniądze kupiłem samochód. Jednak w sercu cały czas miałem pustkę. Szukałem czegoś, czego nie potrafiłem nazwać. Im więcej miałem sukcesów tym bardziej czułem się rozczarowany. Nie potrafiłem nazwać tego uczucia, które miałem w środku. Z każdym kolejnym osiągniętym celem towarzyszyła mi coraz większa frustracja.
Mając 18 lat dostałem zaproszenie
na konferencję chrześcijańską. Trwała ona od 3 do 5 Października 2008 roku. Pamiętam tą datę, bo to było najważniejsze wydarzenie w moim życiu. Pamiętam, jak wszedłem na salę wypełnioną ludźmi, było ich około dwa tysiące. Wiedziałem, że w tym miejscu jest Bog, a ci ludzie wiedzą, kim On jest. Trzeciego dnia konferecji jedna z osób zaproponowała modlitwę oddania życia Jezusowi. Nie rozumiałem co to jest, a czytając wcześniej Biblię natknąłem się na werset: „Albowiem zapłatą za grzech jest śmierć, lecz darem łaski Bożej jest życie wieczne w Chrystusie Jezusie”. Nie rozumiałem, czym jest łaska Boża, ale wiedziałem, że za moje grzechy czeka mnie śmierć, czyli Piekło.
Cały czas wydawało mi się,
że znam Boga, Będąc lektorem, ministrantem, chodząc do kościoła co niedzielę. Jednak kiedy zacząłem modlić się tą modlitwą i mówiąc : „Jezu, Tobie powierzam moje życie, wiem, że jestem grzesznikiem i potrzebuję Ciebie”, zacząłem płakać, chociaż wcześniej mi się to nie zdarzało.
Od tamtego czasu
zacząłem rozumieć, że Bóg jest blisko mnie, że cały czas był blisko mnie, ale ja szukając Go, nie wiedziałem o tym.
Po tym wydarzeniu całe moje życie się zmieniło. Nie znaczy to, że skończyły się wszystkie moje problemy, ale pustka, którą nosiłem w sercu, to uczucie, które nosiłem w sobie zostało zaspokojone.
Wiem, że tym, czego potrzebowałem w moim życiu, był Bóg, tą osobą, która zmieniła mnie, był Jezus Chrystus. Zrozumiałem też, czym jest ten dar łaski, o którym czytałem w Piśmie Świętym, że jest to coś, czego nie byłem w stanie sobie wypracować swoimi uczynkami, na co nie byłem w stanie zasłużyć, ale że jest to coś, co wynika z miłości Boga do nas i z tego, że Jezus Chrystus umarł za nas na krzyżu.
Dwa lata po tym,
jak zacząłem życie z Bogiem, zginęła w wypadku samochodowym moja siostra. Miała siedemnaście lat. To była dla mnie próba, czy wiara, jaką mam i decyzja pójścia za Jezusem, była prawdziwa. Kiedy moja mama zadzwoniła do mnie, że siostra nie żyje, pierwsze, co zrobiłem, to zacząłem się modlić i przyszedł pokój od Boga. W czasie modlitwy zwróciłem też uwagę na słowa Modlitwy Pańskiej: „Odpuść nam nasze winy, jako i my odpuszczamy naszym winowajcom”. Zrozumiałem, że powinienem odpuścić wszystkim ludziom, którzy są odpowiedzialni za ten wypadek. Tak jak mi Bóg przebaczył wszystkie moje grzechy, czy i ja nie powinienem przebaczyć tej jednej rzeczy?
Zrozumiałem też wtedy,
czym jest przebaczenie i doceniam tę ofiarę, którą Jezus złożył za mnie na krzyżu i dziękuję Bogu za każdy dzień, który mi daje i przede wszystkim za radość, którą mam od Niego i za to, że nie muszę chodzić z uczuciem pustki i osamotnienia.
Wiem, że Bóg jest zawsze blisko mnie.
Jeżeli chciałbyś dowiedzieć się więcej zapraszamy Cię na kurs "Dlaczego Jezus?"
Kliknij w poniższy link i zapisz się.