Pamiętam jak tata powiedział mi: „Jutro przyniosę Ci rower - taką wyścigówkę”.
Nigdy jej nie otrzymałem, to była tylko taka obiecanka. Po prostu alkohol go zabił. Moja mama musiała pochować meble. Pracowała wtedy w Gliwicach w „Karbochemii”. To były lata sześćdziesiąte i musiała wszystkie meble pochować do magazynu, bo ojciec by to wszystko posprzedawał. Pracowała na trzy zmiany, żeby nas z bratem wykarmić, bo ojciec, odkąd zaczął pracować, każda wypłata, którą dostawał, zawsze szła na chlanie.
Ja nie miałem żadnej siły ani mocy, żeby powiedzieć nie, nawet kiedy miałem jakieś myśli, żeby coś zmienić w swoim życiu to mimo tego, że te chęci były zaraz się ktoś zjawiał z kolegów czy znajomych, który to wszystko po prostu zagłuszył stwierdzeniem „chodź na imprezę”. To mnie pociągało bo to była jakaś odskocznia od całego mojego marnego życia. W towarzystwie, w którym byłem zawsze dochodziło do jakichś bójek. Zawsze musiałem się o coś bić - głupie spojrzenie, komentarz nie ten itp. Jakiś gość się na mnie krzywo popatrzył i od słowa do słowa zaczęła się bójka, zaczęliśmy się szarpać, któryś z jego kolegów podleciał i dostałem czymś ciężkim w głowę. Na pewno była to jakaś twarda butelka. Po tym uderzeniu to tak jak byś coś wyłączył i za chwilę to się włączyło. Wtedy już zacząłem źle widzieć. Widziałem, ale wiedziałem, że wzrok mi się pogarsza.
Byłem wtedy bezdomny bo wyrzucili mnie z mieszkania...
Byłem wtedy bezdomny bo wyrzucili mnie z mieszkania jak byłem 3 miesiące w areszcie w Gliwicach, nie dając mi żadnego lokalu zastępczego. Wtedy nie dawali, po prostu wyrzucali na bruk. W tej bezdomności byłem prawie 14 lat. W tym okresie cały czas lał się alkohol. Byłem zniewolony, ale w tych różnych sytuacjach, kiedy miałem chwilę spokoju to zawsze sobie przypominałem - albo to Duch Święty robił - modlitwę „Ojcze nasz” a potem mówiłem: Panie Jezu, czy ja tak zawsze muszę żyć, być w takich sytuacjach? Czy nie ma jakiegoś innego życia dla mnie?
Dzień dobry jestem niewidomy, czy wspomogą państwo? Parę groszy.
Podchodzi do mnie gość i mówi: dobrze, to kupię panu coś do jedzenia i sobie poszedł. Od razu poczułem złość. Będzie mi jedzenie kupował jak ja wolę zawsze jak ktoś mi jakąś monetę dał do ręki. Jedzenie to sobie mogę sam kupić. Po jakiejś godzinie przyszedł ten człowiek i mówi „no, kupiłem tutaj Panu coś do jedzenia”. Zaczął zadawać mi różne pytania ale ja nie miałem czasu ani ochoty rozmawiać. Zapytałem tego człowieka: no dobra z jakiego jest Pan kościoła a on na to „jestem z kościoła Jezusa Chrystusa”. Bardzo mnie to zaciekawiło i pamiętam, dałem mu telefon żeby namiary mi dał na siebie. Poczułem, że to jest coś, co może mi pomóc.
Tutaj mnie przyprowadził kolega wieczorem. Ja miałem piwko na noc, papieroski, wszystko miałem, jedzenie miałem, z tą pewnością, że po mnie znowu rano przyjdzie, albo ktoś inny …ale ktoś przyjdzie bo tutaj zawsze ktoś przecież był… nie było takiego dnia żeby tutaj nikogo nie było. No i podprowadzi mnie pod biedronkę, żebym tam sobie żebrał dalej.
Przez trzy dni nikt nie przyszedł…nikt.
Byłem załamany - skończyło mi się piwo, skończyły się papierosy...
Byłem załamany - skończyło mi się piwo, skończyły się papierosy - to co na tamten czas uważałem, że jest podstawą mojego życia i nagle taka myśl mi przyszła: przecież mam numer telefonu do Szymona. Przycisnąłem tą dwójkę puściłem no i co słyszę, że nie może być zrealizowane moje połączenie bo nie mam środków na koncie.
Tak się zdenerwowałem, że chciałem rzucić tym telefonem. Ale mówię: dobra poczekam i zastanawiam się co tutaj teraz zrobić…. może zaraz ktoś przyjdzie, ale nagle telefon dzwoni.
Odbieram, mówię: słucham i słyszę - Szymon się odzywa i mówi „cześć Waldek, dostałem sygnał, że chyba chciałeś ze mną rozmawiać?” Mówię wiesz co chyba tak.
Była godzina pomiędzy 21 a 22. Przyszedł Szymon i opowiadam mu tę historię, że dla mnie to jest niezrozumiałe, że przez trzy dni nikt tutaj nie przyszedł.
...on upadł na kolana i zaczyna dziękować Bogu za wysłuchaną modlitwę
Słyszę, co on robi, a on upadł na kolana i zaczyna dziękować Bogu za wysłuchaną modlitwę. I jak usłyszałem jak on się modli, to upadłem na kolana i powiedziałem: Panie Jezu, ja nie wiem jak i co, ale ja już nie chcę tak żyć. Ja wiem że jestem tak grzeszny, aż mi wstyd mówić jak bardzo, ale jedyne co Ci mogę dać to tylko to moje brudne życie, bo nie mam nic innego. Wejdź do mojego życia, przebacz mi to czym jestem zniewolony i uwolnij mnie bo ja sam nie dam rady. Powiedziałem „amen”, bardzo płakałem. Ja powstrzymywałem te słowa, które wypowiadałem przez szlochanie bo bardzo miałem ściśnięte gardło z rozpaczy i żalu. Nawet teraz jak sobie to przypominam to mi się chce płakać bo wiem, że to było takie Boże dotknięcie. Szymon też podziękował Panu Bogu, przytulił mnie i położyłem się spać. To była najspokojniejsza noc w moim życiu, którą miałem.
Spałem bardzo długo, spokojnie….
Przez całe życie, mając wzrok byłem ślepy na prawdy duchowe.
Kiedy oślepłem, a muszę wam powiedzieć, że ciężko jest żyć takiemu człowiekowi, zobaczyłem żywego Jezusa. To co się zaczęło dziać w moim życiu te zmiany, uwolnienia, inne myślenie, to jest dla mnie cudem. Kiedyś żyłem inaczej. Moje życie szło prosto do piekła. Dzisiaj nie umiem określić tego co się wydarzyło, ale jest to coś nowego, coś wspaniałego. Pomimo ślepoty i kłopotów różnego rodzaju z nią związanych wiem, że ta ślepota uchroniła mnie przed innymi, jeszcze większymi upadkami. Będę to zawsze powtarzał -mógłbym gorzej trafić mając wzrok, mógłbym w ogóle nie poznać Pana Jezusa.

Darmowy kurs Dlaczego Jezus?
Na czym polega wiara w Jezusa? Co tak naprawdę zrobił Jezus? Dlaczego jest to takie ważne? Kurs "Dlaczego Jezus" pomógł znaleźć odpowiedzi na te pytania tysiącom osób na całym świecie.