Ja nie urodziłem się bandytą. Urodziłem się wolnym człowiekiem... Kiedy moja mama mnie rodziła w szpitalu, to nie przyleciał żaden lekarz i nie powiedział: Kogo to pani urodziła? Bandytę, który będzie handlował narkotykami i bronią, który będzie strzelał do ludzi? Nie. Urodziła zdrowe, wspaniałe, piękne dziecko. Był czas w moim życiu, kiedy byłem dzieckiem, to było wszystko poukładane, jak w jakiejś bajce. Życie przepełnione pokojem, radością, miłością. Miałem wspaniałych rodziców, rodzinę. W moim domu było tyle miłości, że można było ją jeść łyżkami. Wspaniała, kochana rodzina.
Alkohol, który przyszedł do naszego domu zniszczył wszystko.
Rodzice uwierzyli w kłamstwo, że alkohol jest dobry, że on pomaga, leczy, daje radość, rozwiązuje problemy i to kłamstwo zniszczyło moją mamę i mojego tatę i rozbiło całą rodzinę. Przez to, jak prowadziła się moja mama, jak wyglądało życie moich rodziców, my, jako dzieci czuliśmy się odrzuceni. Nie mogliśmy się bawić z dziećmi na podwórku, sąsiedzi nie dopuszczali nas do zabawy z innymi dziećmi. Kiedy zacząłem kraść, ludzie zaczęli mi mówić, że jestem złodziejem i bandytą, że skończę w kryminale, zaczęli mnie przeklinać i złorzeczyć. Straszne rzeczy mówili pod moim adresem. Słysząc to wszystko, nie chciałem się z tym pogodzić, ale któregoś razu spotkałem podobnego kolegę, który miał podobną sytuację w domu, jak ja i razem chodziliśmy do tej samej szkoły. Któregoś razu zaprosił mnie do domu na film: Al Capone. I kiedy oglądałem z nim ten film, w swoim sercu zapragnąłem być taki, jak Al Capone. Zapragnąłem, żeby być takim człowiekiem i dążyć do takiego sukcesu, jak on.
Kiedy ludzie mi mówili, że skończę w kryminale,
albo mnie zastrzelą, to postanowiłem, że ich nie zawiodę. Zamykałem się w sobie, izolowałem się od ludzi, społeczeństwa, do mojego serca wchodziła nienawiść. Nawet tego nie wiedziałem i nie zdawałem sobie sprawy z tego, że nad moim życiem zaczął panować diabeł. I to on mnie prowadził w tych wszystkich złych rzeczach. Pewnego razu trafiłem do zakładu poprawczego, ale nikt nie był w stanie zmienić mojego serca i życia. Tak bardzo pragnąłem, żeby ktoś mnie przytulił, powiedział mi, że jestem cenny, wartościowy, ale wszyscy od razu osądzali mnie z góry. Tam przeżyłem straszne rzeczy, straszne chwile, nauczyłem się też samych strasznych rzeczy. Nie da się opisać, co człowiek przeżywa w takim miejscu. Pamiętam, jak bili mnie drutem do robienia siatki ogrodzeniowej, dlatego, że uciekłem z zakładu, ale nikt nie zapytał, dlaczego uciekłem. Nikt się nie zapytał, co było powodem, ale bili mnie i znęcali się nade mną. W moim sercu zrodziła się nienawiść do ludzi, do tego wszystkiego, co działo się dookoła mnie.
Kilka lat później Piotr stał się niezwykle groźnym gangsterem.
„Znany jako Gepard prowadził zorganizowaną grupę przestępczą odpowiedzialną za brutalne napady, włamania, handel narkotykami, bronią, kobietami oraz wiele innych przestępstw. W latach osiemdziesiątych, po trwającym siedem lat procesie, usłyszał ostateczny wyrok.” (przyp. tł.)
Zostałem skazany na 25 lat i 6 miesięcy
za zorganizowane grupy przestępcze, za handel bronią, narkotykami i za wiele innych przestępstw. I tak naprawdę świat sie zawalił. Widziałem już tylko człowieka, który raz dziennie chodził ze mną na spacer i strażnika. Nie było już dla mnie nadziei, wszyscy mnie opuścili.
I był taki dzień, kiedy zrodziło się we mnie pragnienie,
aby zabić strażnika, albo człowieka, który chodził ze mną na spacer, żeby ten strażnik, który był „na kogucie”, żeby do mnie strzelał. I tak sobie wymyśliłem, że wtedy mnie zabiją. Ale człowiek, który chodził ze mną na spacer (ja nie wiedziałem o tym) był chrześcijaninem i chodził na spotkania chrześcijańskie. I ten człowiek w swoim sercu postanowił, że opowie mi ewangelię. I kiedy ten człowiek wyszedł ze mną na spacer z zamiarem, że opowie mi ewangelię, ja wyszedłem z zamiarem, że zabiję jego, albo strażnika. Tak sobie chodziliśmy dookoła i w pewnym momencie on podchodzi do mnie i mówi mi, że Jezus mnie kocha. Zbiłem tego człowieka, został zabrany do szpitala. Ale kiedy tam leżał, nie złorzeczył mi, ani mnie nie przeklinał. Nie szukał odwetu, nie założył mi sprawy, choć wielu naciskało na niego, on po prostu się modlił.
Miałem kolejną próbę samobójczą,
poderżnąłem sobie gardło i znów nie umarłem. Kiedy przywieźli mnie ze szpitala do więzienia, leżałem na łóżku i zastanawiałem się, dlaczego ja nie mogę nawet umrzeć? Co się dzieje? I w tym momencie przypomniało mi się wszystko to, co wydarzyło się w moim życiu. Pojawił się przed moimi oczami film, tak jakbym siedział w kinie i go oglądał. I zobaczyłem – od dzieciństwa, aż do chwili, w której leżałem na łóżku, moje życie. Jedna wielka tragedia.
Duch Święty przypomniał mi słowa,
które ten człowiek do mnie powiedział, że Jezus mnie kocha. I zawołałem: Panie Jezu, jeżeli to jest prawda, jeżeli Ty jesteś, to przyjdź do mnie i pomóż mi, albo mnie stąd zabierz i uwolnij. I On przyszedł, stanął przede mną i powiedział: uklęknij i wyznaj swoje grzechy. Kiedy padłem na kolana i zacząłem wyznawać moje winy i grzechy, Jezus podszedł i wyrwał moje serce, które miałem z kamienia i wstawił nowe, mięsiste. Wlał tyle miłości, że dzięki niej zacząłem się radować, śpiewać Panu, wielbić Boga i byłem przepełniony radością i miłością. I kiedy funkcjonariusz przyszedł i zaczął walić w drzwi i pytać: „Stępniak, co tam się dzieje?”, ja mu nie odpowiadałem, więc zadzwonił po „atandę” (służba więzienna, przyp tł.), kiedy weszli do celi dowódca zmiany spytał, co się dzieje, a ja na to: „Jezus żyje i mieszka w moim sercu, zmienił moje życie. Był tu przed chwilą u mnie”.
Poczułem taką miłość do tych ludzi,
że nie da się tego opisać w ogóle. Pierwszy raz w życiu poczułem miłość do drugiego człowieka. Do tych ludzi, których nienawidziłem, którzy byli moimi wrogami, poczułem do nich miłość. Od tamtego dnia Jezus zaczął zmieniać moje życie. Kiedy stanąłem za bramą więzienną, powiedziałem Bogu: dziękuję Ci, że mnie stąd wyprowadziłeś, że mogę opuścić te mury i nigdy tam nie wrócę. Na to On mówi do mnie: Ty tam wrócisz, bo Ja cię tam posyłam. I dzisiaj dalej siedzę w więzieniu, non stop tam jestem i głoszę ewangelię.
I tak Bóg zmienia moje życie i moje serce.
Mogę doświadczać Jego łaski, Jego miłości. Dzisiaj Jezus posyła mnie do szkół, do więzień, szpitali, domów dziecka, na ulicę, do kościołów, do protestantów, prawosławnych, katolików, muzułmanów, świadków, abym zwiastował im dobrą nowinę. Darmo dostałem i darmo daję. I to świadectwo, które teraz składam jest świadectwem na chwałę Jezusa Chrystusa, nie na moją. Bo kim ja jestem?
Jestem tylko człowiekiem.
Jeżeli chciałbyś dowiedzieć się więcej zapraszamy Cię na kurs "Dlaczego Jezus?"
Kliknij w poniższy link i zapisz się.