Czy zostałeś zraniony w Kościele? (2)


„Zbuduję mój Kościół”.
Ewangelia Mateusza 16,18Autorka Sherry Surratt zauważa, że gdy Jezus obiecał zbudować swój Kościół, „nie mówił tylko o cegłach i deskach tworzących budynek, ale o Kościele zbudowanym z ludzi – zwyczajnych, niedoskonałych… poranionych, którzy przynoszą swoje zabałaganione życie za każdym razem, gdy przekraczają próg wspólnoty”. I to właśnie za nich Chrystus oddał życie. Za swój Kościół… czyli grupę ludzi prowadzonych przez ludzi – z których ani jeden nie jest doskonały. Pozostajemy złamanymi osobami. Takimi, które – miejmy nadzieję – zdają sobie sprawę z własnej słabości i uznają, że tylko Jezus może je naprawdę naprawić.
Nieważne, jak długo jesteśmy w Kościele – nigdy nie osiągniemy doskonałości… musimy każdego dnia nad tym pracować. Codziennie stajemy twarzą w twarz z naszą ludzką naturą – i to nieuniknione, że nawzajem się ranimy. Naturalną reakcją jest unikanie tego, co boli… Więc gdy dotyka nas plotka, obłuda, osąd czy chłód – szczególnie gdy pochodzi od tych, którzy powinni nas wspierać, jak współwyznawcy czy duszpasterze – łatwo pomyśleć: „Mam dość. Odchodzę”. Jednak odcięcie się od wspólnoty to odcięcie się od czegoś, co Bóg zbudował dla naszego dobra. Biblia nigdzie nie obiecuje, że ludzie nie będą nas ranić. Ale uczy nas, że nie mamy tkwić w bólu i żalu (zob. Mt 5,24). Słowo Boże ostrzega, byśmy nie pozwolili goryczy, by się w nas zakorzeniła. (zob. Hbr 12,15).
To nie znaczy, że mamy udawać, że nic się nie stało. Wręcz przeciwnie – chodzi o uczciwość. O przyznanie, że nasze serce zostało złamane, i o oddanie sprawy w ręce Boga, a nie o własną zemstę.