Mały Książę i ucieczka przed trudnościami
Często sięgam po książki dla dzieci. Ale nie tylko wtedy, gdy czytam swoim dzieciom. Odpoczywam w świecie, który opisują. Nie jest to jednak cukierkowo przesłodzony świat. Wiele w nich czasem ukrytej mądrości, trudnych lekcji, które młody czytelnik nie zawsze bez pomocy wyłapie. A czasem to ja muszę podjąć wyzwanie, żeby zrozumieć to, co pojmują tylko dzieci.
Stawanie na palcach.
Te słowa stały się mottem książki Janusza Korczaka „Kiedy znów będę mały”.
Dziecięce uczucia, dziecięce pojmowanie otaczającego świata to coś, co nie zawsze my dorośli jesteśmy w stanie zrozumieć. A powinniśmy. Takie wyzwanie rzuca nam Jezus, mówiąc: „jeśli się nie nawrócicie i nie staniecie jak dzieci, na pewno nie wejdziecie do Królestwa Niebios” (Ewangelia Mateusza 18:3). Rozmawiał wtedy z uczniami o wielkości. I uniżeniu. Ale jeszcze inną zaletę mają dzieci - pragną miłości i reagują na nią. Dlatego tak chętnie zbliżały się do Jezusa. A on mówił, żeby nie zabraniać im przychodzić do Niego.
Widział potencjał w dzieciach. Zdaniem Małego Księcia tylko dzieci wiedzą, czego szukają.
A Mały Książę zrobił coś, do czego niejeden dorosły musiałby się wspiąć na palce...
Kłopoty z pewną różą.
Trudności. Trudno je lubić. Chciałoby się od nich uciec. Tak jak od niektórych relacji. Bo relacje nie zawsze są łatwe. Każdy chyba tego doświadczył. Albo doświadczy. I różni ludzie różnie w obliczu tych trudności zareagują.
Mały Książę uciekł ze swojej planety z powodu kłopotów z pewną Różą. Nie była to relacja… usłana różami. Ta jego Róża, choć miała tylko 4 kolce, potrafiła zranić. Dlatego postanowił odejść. Wykorzystał do tego wędrowne ptaki. I znalazł się na Ziemi. Tu szukał przyjaźni. Uczył się o niej. Dowiedział się, czym jest oswajanie, czyli budowanie relacji, tworzenie więzi. I poznał tą niesamowitą prawdę, która tak bardzo współgra mi z naszą relacją z Bogiem. Bo będąc jednym czy jedną z wielu, dla Boga zawsze jesteśmy tymi jedynymi w swoim rodzaju. Choć dla całego świata możemy być nikim, dla Boga jesteśmy całym światem. Nauczył się, czym jest odpowiedzialność, poświęcenie i miłość. I postanowił wrócić do swojej Róży. Niejednego taka decyzja może przerosnąć… Ale skąd czerpać siły, by umieć kochać, choć chciałoby się uciec?
Robić to, co robił Dawid…
Gdybym miał skrzydła…
Dawid był królem Izraela. Ale zanim zasiadł na tronie, pokonał Goliata. Nazwany człowiekiem według Bożego serca. Z pozoru nie nadawał się na króla. Ale…
„Bóg patrzy inaczej niż człowiek. Człowiek patrzy na to, co ma przed oczami, PAN patrzy na serce.”
1 Księga Samuela 16:7Bardzo podobna myśl pojawia się w „Małym Księciu”. Racja – to, co najważniejsze, nie jest widoczne dla oczu. Prawdziwie widzi się tylko sercem.
Mały Książę uciekł przed trudnościami na skrzydłach wędrownych ptaków. Znalazł się na pustyni. Były takie momenty w życiu Dawida, że również tego pragnął… Kiedy ścigał do Saul, którego Dawid traktował jak ojca. Kiedy jego własny syn odwrócił się od niego i czyhał na jego życie. W jednej z jego modlitw – jednym z Psalmów, Dawid marzy o ucieczce:
Gdyby tak ktoś mi dał skrzydła gołębia, Uleciałbym i odpoczął. Tak, uleciałbym daleko. Osiadł gdzieś na pustyni.Szybko znalazłbym schronienie. Przed porywistym wiatrem i burzą.
Psalm 55:7-9Ale to nie pustynia była tym prawdziwym miejscem schronienia i ucieczki, tylko Bóg.
Ucieczka nie na skrzydłach, a pod skrzydła.
Psalm 91 to niesamowita modlitwa. Pieśń o szczęściu tych, którzy ufają Panu. Którzy – dzięki temu, że szukają Jego bliskości, że Go znają – znajdują spokój, gdy wokół burza. Pomoc, gdy piętrzą się trudności. Wiara staje się tarczą i puklerzem, a Bóg najlepszą kryjówką, w której można przeczekać niesprzyjające okoliczności, wyleczyć rany po kolcach róż, z którymi się stykamy. Nabrać sił i mądrości, by stawić im czoła. Uciekaj… do Boga.