O jednym takim, który ukradł mi serce...

O jednym takim, który ukradł mi serce...

Od kiedy pamiętam, byłam córeczką dość mocno „na przekór”. Być może jako czwarte (i przez dość długi czas – najmłodsze) dziecko swoich rodziców w ten sposób usiłowałam zwrócić na siebie uwagę innych. Być może w ten sposób próbowałam oswoić świat zewnętrzny. A może po prostu mam to we krwi? Nie wiem...

Ale tak właśnie było – i jest! Bunt przeciw światu, regułom których nie rozumiem i przeciw głupocie, mam we krwi. Lubię rozumieć, lubię mieć swoje zdanie. Silna, niezależna, zdeterminowana... Nie znoszę bezsilności. I płakać nie umiem. Boję się łez. Boję się łez swoich, boję się łez innych ludzi.

A jednak zdarzyło się, że w moim życiu pojawił się ktoś, kto sprawił, że nauczyłam się wzruszać. Jeszcze nie płakać, ale wzruszać – co uważam za wielki krok w przód.

Właściwie rzecz biorąc to zadziwiające, że to właśnie On wywarł tak wielki wpływ na moje życie. Kiedy zobaczyłam go pierwszy raz, krzyczał na mnie. Pierwsze spotkanie, a On krzyczał! Niewyobrażalne. Ale tak było. A jak tylko przestał krzyczeć – zamilkł. I milczał długie godziny... To było naprawdę intrygujące!

Teraz, z perspektywy czasu wydaje mi się, że to był Jego sposób na zmierzenie się ze światem, którego pojąć nie umiał. Wyraz Jego buntu przeciw regułom, którym nie chciał się podporządkować.

Zaczęłam mu się uważnie przyglądać. Niby szczuplutki, ale twarz pucułowata, dość duże – niemalże „murzyńskie” usta, bardzo kształtny nos i zdecydowanie tatarskie oczy. Nie mogłam oderwać od niego oczu. To zestawienie było na tyle niespotykane, że zapadło mi w pamięć prawdopodobnie na całe życie. Spokojny, ale z charakterkiem. Towarzyski, ale nie zawsze. Radosny, ale i myśliciel o poważnym spojrzeniu, wsłuchany w mój głos.

Tak się złożyło, że od pierwszego dnia naszego spotkania widywaliśmy się bardzo często. Spędzaliśmy razem długie godziny, poznawaliśmy się z każdym dniem lepiej. Nadal zdarzało się, że krzyczał - ale przestawał, kiedy ja byłam w pobliżu. On też mi się przyglądał. Zawieszał wzrok na mojej twarzy i milczał. Uczył się mnie na pamięć.

Mam wrażenie, że w miarę upływu czasu pokochał mnie. Pokochał moje towarzystwo, uśmiechał się, kiedy mnie widział. Uwielbiał ze mną rozmawiać – opowiadał z przejęciem, żywo gestykulując, a potem zaglądał mi w oczy i rozbrajał szczerym, szerokim uśmiechem.

Z biegiem czasu moje długo budowane i starannie utrwalane mury niewzruszoności zaczęły się rozsypywać. Wzruszało mnie, kiedy obserwowałam się, jak się otwiera na świat. Śmialiśmy się razem do rozpuku. I łzy mi stawały w oczach, kiedy widziałam, że cierpi. Jego radość była moją radością, a Jego smutek – moim smutkiem.

Uwielbiałam wywoływać uśmiech na Jego twarzy. Wzruszało mnie to, kiedy obserwowałam jego rozwój. Z każdym dniem jego opowieści stawały się coraz bardziej bardziej zrozumiałe, coraz bardziej fascynujące... Nigdy nie zapomnę dnia, w którym powiedział mi pierwszy raz: Mama!

To mój Syn, Ruben. 52 centymetry - 3 kg człowieka, który skradł mi serce pierwszego dnia, w którym go zobaczyłam twarzą w twarz.. Mój Syn, który mając niespełna metr wzrostu, mówił: „nie bój się, Mamusiu, ja Ciebie kocham”.

Osoba, która tak głęboko wpisała się w moje życie, że już nic nie jest takie samo, jak przedtem. I chociaż w życiu codziennym bardzo wyraźnie widać, jaki wpływ my - Mamy - wywieramy na nasze dzieci, z pewnością nie działa to jednostronnie. 

Bycie Mamą to jedno z najpiękniejszych - i najtrudniejszych życiowych wyzwań. Szczególne wyrazy uznania i wsparcia dzisiaj dla Ciebie - droga, nieznajoma Mamo! Niech Moc Najwyższego będzie z Tobą!

O autorze

Miłośniczka słowa pisanego, z wykształcenia teolog.
O sobie mówi: „Matka Polka” – żona, matka trzech dorastających synów – wielka zwolenniczka świadomego rodzicielstwa. 
Kobieta wielu pasji, zafascynowana naturą, oraz pięknem i mądrością Bożego Stworzenia, odkrywanymi podczas codziennych zajęć. 
Mistrzyni „międzyczasu” – hoduje zwierzęta, prowadzi uprawy permakulturowe, piecze chleby na zakwasie, tworzy mydła naturalne, oraz dziesiątki różnych przetworów, zaangażowana w służbę w lokalnej Społeczności Chrześcijańskiej, społecznik z głębokiego przekonania. 
Swoje życie i wszystko, w co się angażuje, opiera o Słowo Boże, z każdym rokiem bardziej świadoma tego, że bez Boga nic nie może uczynić (J. 15:5)Pokaż mniej

Polecamy także: