Tato, zobacz mnie takim, jakim jestem. O potrzebie uznania i akceptacji (1)
Ten artykuł jest ósmy w serii: „Zrozumieć naprawdę”, serię rozpoczyna: „Czy ktoś naprawdę mnie rozumie”?
Dziecko nie potrzebuje ojca idealnego. Potrzebuje ojca obecnego — takiego, który naprawdę widzi. Który potrafi zatrzymać spojrzenie na swoim synu lub córce dłużej niż sekundę i zobaczyć w nich osobę z własnym światem uczuć, lęków, pragnień, z naturalną delikatnością i z siłą dopiero kiełkującą pod powierzchnią.
Wielu mężczyzn nosi w sobie brak języka emocji, bo nikt ich tego nie nauczył. Wychowywano ich do twardości, odporności, do „zaciskania zębów” i „brania się w garść”. Do milczenia, nie podważania zdania rodzica i cichego posłuszeństwa. I choć większość z nich kocha swoje dzieci bardzo głęboko, brakuje im narzędzi, by wyrazić to w sposób, który dziecko mogłoby usłyszeć. A jednak potrzeba uznania ze strony ojca jest jedną z najbardziej fundamentalnych potrzeb ludzkiego serca. Każde dziecko — niezależnie od wieku — chce usłyszeć: „Widzę Ciebie i kocham takim, jakim jesteś.”
Ojcostwo niesie w sobie napięcie między dwiema skrajnościami: nadmierną surowością i nadmierną ochroną. Jedna z nich przygniata, druga odbiera sprawczość. Mądry ojciec stoi gdzieś pośrodku — stawia granice, ale nie upokarza; wymaga, ale nie zabiera odwagi; pozwala doświadczać trudności, ale nie zostawia dziecka samego z jego lękiem.
Od wielu miesięcy noszę w sobie taki piękny obraz: maleńka dziewczynka siedzi z tatą w kościele. W dłoni ściska niewielkie serduszko, które nagle wysuwa się z jej rączek i wypada na sam środek przejścia, parę kroków od dziecka. Tata prosi, aby je zabrała, ale dziewczynka jest bardzo mocno onieśmielona i chowa twarz w ramionach taty. Wówczas on bierze dziecko za rękę i razem robią pierwszy krok, parę kolejnych dziewczynka już robi sama, kuca i zabiera zabawkę.
Dla mnie – kwintesencja ojcostwa!
Właśnie w ten sposób daje się dziecku narzędzia do radzenia sobie z życiem, zamiast nieustannie usuwać mu z drogi wszystkie kłody. Bo to właśnie trud — dostosowany do wieku, możliwości i temperamentu — hartuje i wzmacnia. Ale tylko wtedy, gdy dziecko ma u boku ojca, który mówi: „Jestem obok. Poradzimy sobie. Nauczę Cię.”
Tak wygląda miłość, która nie zastępuje dziecku życia, ale je do życia uzdalnia. Miłość, która nie bierze wysiłku na siebie, lecz towarzyszy w pierwszym kroku. Ojciec, który tak kocha, nie wzmacnia lęku, ale wyposaża w odwagę.
W tym odbija się obraz naszego Ojca w niebie. On pomaga nam zrobić ten pierwszy, najtrudniejszy krok — resztę pozwala zrobić nam. Nie usuwa wszystkich przeszkód, ale obiecuje, że w żadnej nie będziemy sami:
Nie bój się, bo ja jestem z tobą.
Nie lękaj się, bo ja jestem twoim Bogiem.
Umocnię cię, wspomogę cię
I podeprę cię prawicą swojej sprawiedliwości.
Ten tekst mógłby być mottem każdego taty. Nie musisz być nieomylny — najważniejsze, że jesteś obok. Dla dziecka najcenniejsze nie jest to, jak bardzo jesteś doskonały, ale fakt, że Twoja obecność daje mu odwagę i siłę.
A kiedy patrzymy na dzieci z uważnością i czułością, w ich oczach rośnie coś najpiękniejszego: pewność, że są widziane i kochane. To dar, który niosą przez całe życie.
O autorze
O sobie mówi: „Matka Polka” – żona, matka trzech dorastających synów – wielka zwolenniczka świadomego rodzicielstwa.
Kobieta wielu pasji, zafascynowana naturą, oraz pięknem i mądrością Bożego Stworzenia, odkrywanymi podczas codziennych zajęć.
Mistrzyni „międzyczasu” – hoduje zwierzęta, prowadzi uprawy permakulturowe, piecze chleby na zakwasie, tworzy mydła naturalne, oraz dziesiątki różnych przetworów, zaangażowana w służbę w lokalnej Społeczności Chrześcijańskiej, społecznik z głębokiego przekonania.
Swoje życie i wszystko, w co się angażuje, opiera o Słowo Boże, z każdym rokiem bardziej świadoma tego, że bez Boga nic nie może uczynić (J. 15:5)Pokaż mniej