Nie umiem wytłumaczyć, jak bardzo się staram – perspektywa rodzica (1).
Ten artykuł jest trzynasty w serii: „Zrozumieć naprawdę”, serię rozpoczyna tekst: „Czy ktoś naprawdę mnie rozumie?”
Nie zawsze potrafimy o tym mówić. Czasem nawet trudno to pomyśleć bez ściśnięcia w gardle: „Naprawdę się staram. Bardziej, niż to widać.” Bez urlopu, bez chorobowego, bez wsparcia, bez zrozumienia. Wiem, o czym piszę.
Każdego dnia wstajesz i próbujesz po raz kolejny znaleźć balans między pracą, obowiązkami, oczekiwaniami innych i byciem obecną mamą czy obecnym tatą. To nie jest łatwa droga. To jest codzienna walka, często toczona po cichu, gdy nikt nie widzi Twojego zmęczenia, niepewności ani tego, ile serca wkładasz w najmniejsze decyzje.
Przeczytałam ostatnio, że milenialsi (roczniki 1981-1996) są ostatnim pokoleniem, które słuchało starszych i pierwszym pokoleniem, które słucha dzieci. To by wyjaśniało jeden z aspektów, dla których... bywa nam tak ciężko. Ponieważ dajemy dzieciom coś, czego sami nie dostaliśmy: głos. Nas nikt nie uczył, że to co przeżywamy, co myślimy, co czujemy - jest ważne. Nas uczono, że ważne jest to, co "ludzie powiedzą". A jak wiadomo - ludzie będą gadać zawsze, niezależnie od tego, co zrobisz...
Współczesność również nie pomaga. Dzisiaj wszyscy chcą wszystkiego „na wczoraj”. Praca staje się coraz bardziej wymagająca, a jednocześnie jesteś stale świadom, że Twoje dziecko potrzebuje Cię tu i teraz. I choć chciałbyś być dostępny zawsze, życie nie składa się tylko z łatwych chwil. Trzeba zarabiać, odpowiadać na telefony, wysyłać maile, gonić terminy. A jednocześnie wracać do domu z sercem, które wciąż ma siłę kochać, słuchać i towarzyszyć.
Bywa, że jesteś tak przeciążony, że brakuje Ci tchu. Chciałbyś tłumaczyć światu, że próbujesz – ale wiesz, że świat nie zawsze słucha. Oczekiwania rosną z każdej strony: szkoła wymaga nieustannej czujności, dziennik elektroniczny bombarduje kolejnymi komunikatami, a społeczeństwo komentuje wszystko – od stylu wychowania po zawartość lunchboxa. I łatwo w tym wszystkim poczuć się tak, jakby bycie rodzicem było zadaniem, którego nie da się wykonać „wystarczająco dobrze”.
Ach, i jeszcze to: gdzie jest granica między byciem roszczeniowym rodzicem, a rodzicem asertywnym, rodzicem który staje w słusznej obronie lub walce o swoje dziecko?
Czasem próbujesz znaleźć równowagę między zrozumieniem swojego dziecka a konsekwentnym wychowaniem – i masz wrażenie, że zawsze ktoś powie, że robisz to źle. Z jednej strony: bądź czuła, wspierająca, obecna. Z drugiej: stanowcza, konsekwentna, wymagająca. Jakby ktoś rozsunął te dwie role na dwa końce świata i kazał Ci stać w obu miejscach jednocześnie.
Bywa też, że zapominasz o sobie. O tym, że jesteś tylko człowiekiem. Że masz prawo się zmęczyć, mieć gorszy dzień, pobłądzić, pomylić się, zareagować zbyt ostro albo milczeć zbyt długo. A jednak wstajesz następnego dnia i znowu próbujesz. I chociaż nikt nie widzi tej codziennej siły, ona tam jest – wciąż.
Rodzicielstwo to nie role idealnych ludzi. To przestrzeń, w której codziennie uczysz się kochać. I nawet jeśli czasem czujesz, że zawodzisz, to Twoje dziecko widzi więcej, niż myślisz: Twoje staranie. Twoją obecność. Twoje ciche „jestem”.
Może nikt tego głośno nie mówi, więc powiem ja: Masz prawo być zmęczona. Masz prawo nie nadążać. Masz prawo nie wiedzieć. Masz prawo uczyć się po drodze naprawdę je masz! A jednocześnie – robisz więcej, niż przypuszczasz. I posiadasz większą wartość, niż świat potrafi Ci przyznać.
Jeśli dziś czujesz, że nikt nie rozumie, jak bardzo się starasz – wiedz, że jesteś widziana. I że to, co robisz, ma znaczenie większe, niż można zmierzyć szkolnym dziennikiem czy opinią innych.
Twoja codzienna miłość, nawet niedoskonała, zmienia czyjeś życie.
I to jest naprawdę wielka rzecz!
Następny artykuł w tej serii znajdziesz tutaj: "Nie potrafię powiedzieć, jak bardzo się staram - perspektywa rodzica (2)".
O autorze
O sobie mówi: „Matka Polka” – żona, matka trzech dorastających synów – wielka zwolenniczka świadomego rodzicielstwa.
Kobieta wielu pasji, zafascynowana naturą, oraz pięknem i mądrością Bożego Stworzenia, odkrywanymi podczas codziennych zajęć.
Mistrzyni „międzyczasu” – hoduje zwierzęta, prowadzi uprawy permakulturowe, piecze chleby na zakwasie, tworzy mydła naturalne, oraz dziesiątki różnych przetworów, zaangażowana w służbę w lokalnej Społeczności Chrześcijańskiej, społecznik z głębokiego przekonania.
Swoje życie i wszystko, w co się angażuje, opiera o Słowo Boże, z każdym rokiem bardziej świadoma tego, że bez Boga nic nie może uczynić (J. 15:5)Pokaż mniej