Zmęczeni, ale wierni... O łasce codziennego trwania, szczególnie wtedy, gdy mamy dość!

Rozpoczął się sezon urlopowy. Teoretycznie czas odpoczynku, luzu, regeneracji. Dla wielu z nas to moment, na który czekaliśmy od miesięcy. W końcu miało być lżej. A jednak... nie jest. Przeciwnie – jesteśmy wykończeni. Nasze ciało odmawia współpracy. Nie mamy siły, nie mamy zapału, a nawet motywacji do tego, by cokolwiek „zrobić dla siebie”. Czujemy się dziwnie pusto, rozdrażnieni, może nawet winni – bo przecież powinniśmy się teraz cieszyć. Coś tu nie gra.
Ale właśnie to jest normalność.
Wychodzimy z wielu miesięcy napięcia, gonitwy, stresów, obowiązków. Nasze organizmy, nasz układ nerwowy i nasze serca potrzebują czasu, żeby się zatrzymać i odreagować. Potrzebujemy przestrzeni, by opuścić gardę, zrzucić zbroję codziennej walki. To nie dzieje się automatycznie, „bo przyszły wakacje”. Często dopiero wtedy, gdy teoretycznie mamy odpoczywać – ciało i dusza wypuszczają z siebie nagromadzone napięcie. I zamiast euforii przychodzi… wypalenie.
To może być trudne do przyjęcia, ale w tym zmęczeniu jest miejsce na łaskę. Nie na sukces, nie na wielkie duchowe poruszenia. Ale na łaskę trwania.
Bo Bóg nie objawia się tylko wtedy, gdy jesteśmy silni i pełni zapału. On przychodzi również – a może szczególnie – wtedy, gdy jesteśmy na granicy wyczerpania. Gdy nie mamy siły ani na działanie, ani na entuzjazm, ani nawet na modlitwę. To wtedy Jego obecność może stać się dla nas najcenniejszym oparciem.
Trwanie w wierze, kiedy jest nam dobrze, bywa łatwe. Ale trwanie w chwilach, gdy wszystko w nas chce się wycofać – to prawdziwa wierność. To modlitwa westchnieniem. To „Jezu, ufam Tobie”, wypowiedziane w myślach, gdy już nie potrafimy mówić. To właśnie w takich momentach dojrzewa w nas coś głębszego, niż emocjonalna pobożność. Dojrzewa zaufanie.
Bóg nie oczekuje od nas nadludzkiej siły. On wie, że jesteśmy zmęczeni. I nie karze nas za to. On przychodzi, by z nami być. Nie po to, żeby nas popędzać, ale by nas przytulić. Czasem to największe duchowe zwycięstwo – nie uciec. Nie porzucić. Zostać. Trwać. Pomimo wszystko.
Wiara nie polega na tym, że zawsze jesteśmy w formie. Wiara to wybór: nie zostawię Cię, Boże, nawet jeśli ledwo stoję na nogach. To właśnie takie chwile budują prawdziwą bliskość. I wtedy – powoli – przychodzi też pokój. A z czasem: regeneracja, światło, nowy oddech.
Może dziś nie musisz robić nic więcej. Może wystarczy jedno: nie odchodź. Trwaj. Bo to, co przeżywasz, nie przekreśla Twojej wiary. To właśnie w niej jesteś wierny. Choć zmęczony – to nadal wierny. A to więcej, niż myślisz.
Jeśli potrzebujesz przestrzeni, by złapać oddech i odkryć na nowo, że Bóg działa właśnie w Twojej słabości – zapraszam Cię do kursu „Dla Niedoskonałych”. To propozycja dla zwykłych, zmęczonych ludzi. Dla tych, którzy nie chcą udawać, że wszystko gra, ale chcą na nowo spotkać Boga – prawdziwego, czułego, bliskiego.
Nie musisz być idealny. Wystarczy, że chcesz być blisko. ⤵️
O autorze
O sobie mówi: „Matka Polka” – żona, matka trzech dorastających synów – wielka zwolenniczka świadomego rodzicielstwa.
Kobieta wielu pasji, zafascynowana naturą, oraz pięknem i mądrością Bożego Stworzenia, odkrywanymi podczas codziennych zajęć.
Mistrzyni „międzyczasu” – hoduje zwierzęta, prowadzi uprawy permakulturowe, piecze chleby na zakwasie, tworzy mydła naturalne, oraz dziesiątki różnych przetworów, zaangażowana w służbę w lokalnej Społeczności Chrześcijańskiej, społecznik z głębokiego przekonania.
Swoje życie i wszystko, w co się angażuje, opiera o Słowo Boże, z każdym rokiem bardziej świadoma tego, że bez Boga nic nie może uczynić (J. 15:5)Pokaż mniej