Wszystkie historie świata
Zastanawiałam się ostatnio nad tym, których bohaterów filmowych lubię najbardziej. I kiedy przyjrzałam się stworzonej przeze mnie liście, stwierdziłam, że wszystkie te postaci łączy jedno – historia w stylu „from zero to hero”, trudna przeszłość, odkupienie, zmiana.
Przypomniało mi to słowa mojej znajomej: „Wszystkie historie świata są pisane na podstawie historii Jezusa albo kompleksie Edypa”. Jeśli tak jest, to oznacza, że połowa obejrzanych przez nas filmów, seriali i przeczytanych książek jest inspirowana Jezusem.
Dlaczego ten motyw do nas przemawia?
Jakkolwiek górnolotnie by to nie brzmiało – ludzkie dusze są zgubione. Jest w nich cząstka tęsknoty za celem, za dobrem, za wyprostowaniem zakrętów, powrotem do domu.
Myślę, że dlatego, ilekroć trafiamy na historię, w której bohater z bycia okrutnikiem staje się wręcz bohaterem, nasze oczy się szklą i marzymy o tym, jakby to było, gdyby takie rzeczy działy się w prawdziwym życiu. Jaki wspaniały byłby świat, gdyby okrutni ludzie wokół nas, nagle stali się dobrzy. Jaki wspaniały byłby świat, gdyby nasz wewnętrzny okrutnik, stałby się dobry. Jakby było przestać czuć wewnętrzną pustkę i beznadzieję.
Tyle że odkupienie już nadeszło i jedyne co pozostawia nam do zrobienia, to zdecydowanie czy chcemy je przyjąć.
Nie ma innego jak Jezus…
… tak brzmią słowa piosenki (kliknij), która wstrząsnęła w ostatnią Wielkanoc rynkiem muzycznym. Piosenka ta kończy się słowami pastora Judah Smitha skłaniającymi do rozmyślań na temat tego, kim jest Jezus. Ten sam pastor kilka lat temu przeprowadził w Seattle kampanię mającą na celu to, aby mieszkańcy tego miasta zaczęli więcej myśleć o Jezusie. Z tej okazji całe miasto pokryły napisy „Jezus jest __". Powstała też strona internetowa, na której ludzie mogli napisać komentarz z zakończeniem tego zdania.
Akcja okazała się bardzo trafna, strona została odwiedzona ponad półtora miliona razy, znalazło się na niej wiele odpowiedzi zamieszczonych przez osoby z przeróżnymi poglądami.
Kim jest Jezus?
Nie ma wątpliwości, że Jezus jest postacią historyczną. Ba! Jezus jest najważniejszą postacią w historii świata – w końcu nawet swój rok urodzenia podajemy względem momentu Jego przyjścia na świat. Dlaczego?
Bóg posłał swojego jedynego Syna – Jezusa – na świat, aby ten najpierw z niespotykaną nigdy wcześniej ani później, radykalną miłością nauczył ludzi jak żyć i jak traktować innych. Po trzech latach nauczania został pojmany i zabity. Jego przeciwnicy triumfowali, jego uczniowie byli zasmuceni. Gdyby historia skończyła się w tym miejscu, pewnie na lekcjach historii uczylibyśmy się, że 2000 lat temu na terenie dzisiejszego Izraela żył nauczyciel, prorok o radykalnych poglądach, które inspirują ludzi do dobrego życia aż do dziś. Czy życie jakiegoś starożytnego nauczyciela elektryzowałoby ludzi dziś? Czy połowa kultury byłaby oparta na jednym człowieku? Podejrzewam, że nie!
Jednak historia Bożego Syna się na tym nie kończy. On po trzech dniach pokonał śmierć i wstał z martwych. Pokonał śmierć i grzech – raz na zawsze – za nas, tak abyśmy my nie musieli tego robić. Dwa tysiące lat temu przyniósł nam to, czego nasze dusze pragną najmocniej. Odkupił nas. Pokonał grzech, sprowadził nas na właściwą ścieżkę. Dzięki Niemu możemy mieć na nowo relację z Bogiem.
I owszem, Jezus był wielkim nauczycielem, ale to zdecydowanie za mało by go opisać. A jeśli to za mało i jeśli historia tego, jak odkupił świat, jest prawdziwa, to Twoja decyzja o wierze lub niewierze w nią – w Niego – jest z rodzaju decyzji „życie albo śmierć”.
I decyzja o tym, jak odpowiesz na pytanie „kim jest Jezus?” jest najważniejszą decyzją, jaką podejmiesz w życiu.