Piękna idea… i co z tego?

Piękna idea… i co z tego?

Pewnego dnia mój nastoletni syn wrócił ze szkoły w wyjątkowo podłym humorze. O tym, jak szkoła jest idiotycznie zorganizowana słyszałam już tak wiele razy, że nie byłabym w stanie tego zliczyć - ale to było coś innego. Wiem doskonale o tym, że nastolatki mają „wszystkie nerwy na wierzchu” i często same ze sobą nie potrafią wytrzymać – szczególnie jak im kolejna fala szalejących hormonów zaleje mózg. A jednak to było coś więcej.

Usiedliśmy razem, pozwoliłam, aby te wzburzone wodospady nagromadzonych emocji wypłynęły, po czym poszła opowieść o tym, jak za moim synem, wchodzącym do klasy, z hukiem zatrzasnęły się drzwi – z powodu przeciągu. Tymczasem usłyszał, że trzaśnięcie było celowe, że miał wiedzieć o otwartych w sali oknach, że uwaga do dziennika.

Co z tym światem jest nie tak?

Czy naprawdę każdy dobry pomysł, każda piękna idea musi się zderzyć z rzeczywistością, udowadniając, że na tym świecie nigdy nic nie będzie szło, jak trzeba?

Przecież szkoła jest piękną ideą: oto damy możliwość edukacji i szansę rozwoju każdemu dziecku! Dzieci na tym samym poziomie rozwoju – a właściwie po prostu w tym samym wieku – bo już na wejściu widać, że poziom rozwoju nie jest równoznaczny z wiekiem dziecka…

Czyli już zaczynają się schody.

Jednak idea nadal zostaje piękna: oto specjaliści, pasjonaci różnych dziedzin wiedzy, będą dzielić się z dziećmi swoją pasją…

Nie, to również nie działa. A przynajmniej nieczęsto.

I po raz kolejny zastanawiam się: co z tym światem jest nie tak?

Dlaczego główną korzyścią, którą widzę w edukacji dzieci w szkole jest to, żeby nauczyli się funkcjonować w trudnym społeczeństwie? Aby nauczyli się radzić sobie w sytuacjach, gdzie ktoś nie będzie chciał ich zrozumieć, będzie zakładał złe intencje, potraktuje ich niesprawiedliwie, będą musieli odpowiedzieć za złe postępowanie innych osób, będą musieli zdążyć na czas, na termin, nauczyć się zarządzać swoim czasem, pracować pomimo zmęczenia… oraz odpuszczać to, co nie jest warte poświęcenia? Aby nauczyli się nabierać dystansu, analizować usłyszane treści, zanim je przyjmą, oceniać, czy są prawdziwe, dystansować się i badać ich wartość?

Żyjemy w naprawdę interesujących czasach: z jednej stronie coraz bardziej przekonani o tym, że nie potrzebujemy nikogo i niczego, z drugiej strony coraz bardziej samotni, niezrozumiani. Z jednej strony wydaje nam się, że osiągnęliśmy szczyt możliwości rozwoju – z drugiej strony coraz bardziej świadomi że to wszystko nadal nie wystarczy – i nadal nie działa jak trzeba.

Dlaczego? Skąd ten dysonans, który burzy całą harmonię?

Wewnętrzny nasz człowiek tęskni do czasu przed upadkiem.

Łukasz Kropisz

A ta tęsknota przejmuje do głębi...

Zapraszam Cię do kursu „W poszukiwaniu sensu życia”.

O autorze

Miłośniczka słowa pisanego, z wykształcenia teolog.
O sobie mówi: „Matka Polka” – żona, matka trzech dorastających synów – wielka zwolenniczka świadomego rodzicielstwa. 
Kobieta wielu pasji, zafascynowana naturą, oraz pięknem i mądrością Bożego Stworzenia, odkrywanymi podczas codziennych zajęć. 
Mistrzyni „międzyczasu” – hoduje zwierzęta, prowadzi uprawy permakulturowe, piecze chleby na zakwasie, tworzy mydła naturalne, oraz dziesiątki różnych przetworów, zaangażowana w służbę w lokalnej Społeczności Chrześcijańskiej, społecznik z głębokiego przekonania. 
Swoje życie i wszystko, w co się angażuje, opiera o Słowo Boże, z każdym rokiem bardziej świadoma tego, że bez Boga nic nie może uczynić (J. 15:5)Pokaż mniej

Polecamy także: