Utracona umiejętność bycia...
Utracona cisza jest jednym z symptomów współczesności. Często zwyczajnie nie umiemy znieść ciszy i tego, jak wiele myśli pojawia się w naszej głowie w takim momencie! I chociaż mi osobiście trudno to zrozumieć, bo ja tak bardzo lubię moją ciszę… Ale obserwuję to na co dzień u bliskich mi osób. I przeraża mnie to!
Wydaje się, że równie dużym problemem jest utracona umiejętność bycia. Bycia tu i teraz, na 100%, z realnym przeżywaniem wszystkich (czasem trudnych) emocji, stanów…
Jeszcze trudniej poradzić sobie z tym, że nic się nie dzieje!
Współczesny świat przyzwyczaił nas do tego, że ciągle jest dużo, szybko, nowe… I jeszcze więcej, szybciej, nowocześniej!
Ba, nawet przeżywając coś niesamowitego trudno nam zatrzymać myśli i naprawdę być tu i teraz, czerpać te emocje pełnymi garściami, chłonąć obrazy, atmosferę - by zapamiętać. Wydaje nam się, że tysiące zdjęć i nagrań, do których już potem nawet nie wracamy, uwiecznią ten moment bardziej...
I sama łapię się na tym, że oczekiwanie na zielone światło na trasie, albo w kolejce na stacji benzynowej, albo stanie na przejeździe kolejowym trwa tak długo i jest TAK NUDNE, że odruchowo ręka wędruje po telefon, żeby coś napisać, coś sprawdzić, coś zobaczyć.
Szybkie i ekscytujące życie wirtualne sprawia, że coraz trudniej nam znosić sytuacje, w których nic się nie dzieje i trzeba cierpliwie czekać. Przyzwyczajeni do natychmiastowej gratyfikacji i ciągłych bodźców, stajemy się niecierpliwi i niespokojni w chwilach stagnacji. Brak działania czy możliwości wpływu na sytuację często budzi frustrację, ponieważ wirtualny świat nauczył nas iluzji, że zawsze można coś zmienić lub przyspieszyć.
A takie właśnie jest życie: że czasem nic się nie dzieje. Czasem nie masz żadnego wpływu na to, co, jak i kiedy się wydarza. Czasem nic się nie da zrobić, ponieważ wszystko dzieje się w swoim własnym rytmie, bez możliwości przyspieszenia.
Myślę, że to jest jeden z czynników, dla których tak trudno nam się modlić. Nie widzimy natychmiastowego efektu. Zamiast pchnięcia sprawy do przodu, spędzamy czas na… mówieniu? A co, jeśli to nasze działanie jest tylko „pchaniem wody pod górę”?
Do dziś pamiętam słowa mojego ukochanego Dziadka:
Modlitwa nie jest czynem,lecz czyn bez modlitwy jest niczym.
Lothar RothJesteśmy ludźmi czynu. To bardzo dobrze. Tylko… Ile razy patrząc wstecz dostrzegasz, jak bardzo Twoje zmagania były bezsensowne, nic nie wnoszące, niepotrzebne, w niewłaściwy sposób zjadające Twoją życiową energię? Pomyśl: jakby to było, gdybyś angażując się miał pewność, że to jest dobre, właściwe? Gdybyś odczuwał Boże prowadzenie w każdej sprawie Twojego życia?
Działania poprzedzone modlitwą i pewnością, że Bóg mnie prowadzi, są pełniejsze spokoju i wewnętrznej harmonii, ponieważ opierają się na zaufaniu, a nie na lęku. Taka świadomość daje siłę do podejmowania decyzji z większą odwagą i mądrością, nawet w trudnych sytuacjach. Dzięki modlitwie pojawia się także głębsze poczucie sensu i kierunku, co sprawia, że nasze działania stają się bardziej przemyślane i owocne.
Zapraszam Cię do kursu: „Jak się modlić?”
O autorze
O sobie mówi: „Matka Polka” – żona, matka trzech dorastających synów – wielka zwolenniczka świadomego rodzicielstwa.
Kobieta wielu pasji, zafascynowana naturą, oraz pięknem i mądrością Bożego Stworzenia, odkrywanymi podczas codziennych zajęć.
Mistrzyni „międzyczasu” – hoduje zwierzęta, prowadzi uprawy permakulturowe, piecze chleby na zakwasie, tworzy mydła naturalne, oraz dziesiątki różnych przetworów, zaangażowana w służbę w lokalnej Społeczności Chrześcijańskiej, społecznik z głębokiego przekonania.
Swoje życie i wszystko, w co się angażuje, opiera o Słowo Boże, z każdym rokiem bardziej świadoma tego, że bez Boga nic nie może uczynić (J. 15:5)Pokaż mniej