Chleb na wodzie…

Chleb na wodzie…

Jest pewna sentencja, zaczerpnięta z Pisma Świętego, która bardzo mocno wpływa na moje postrzeganie świata od kiedy pamiętam:

Puszczaj swój chleb po powierzchni wody, minie wiele dni, lecz odnajdziesz go.

Koheleta 11:1

Życie częstokroć toczy się takimi torami, że zawsze na horyzoncie widać ludzi w potrzebie: działania wojenne, pożar domu, poważna choroba dziecka, śmierć, kataklizmy… Dziś, w momencie, w którym tak wiele osób w naszym kraju straciło dobytek swojego życia podczas kolejnej powodzi, myślę o tym szczególnie mocno. Tyle cierpienia ludzkiego, taka bieda...

Czytałam ostatnio, że osoby które doświadczyły więcej trudności w życiu, częściej są gotowe nieść pomoc, niż ludzie naprawdę majętni. Jak to możliwe? Myślę, że to właśnie ich doświadczenia sprawiają, że są gotowi dać z siebie więcej – ponieważ oni wiedzą dokładnie, jak to jest. Wiedzą, jak to jest liczyć każdy grosz, nie mieć na buty dla dziecka, łatać spodnie – wielokrotnie, marznąć, nie dojadać.

Widzisz, bo to nie chodzi nawet o to, że „dawać” – ale o to, aby się dzielić tym, co już masz.

My, jako Polacy – mamy naprawdę nieporównywalnie więcej, niż mieliśmy jeszcze dziesięć, piętnaście, czy dwadzieścia lat temu. Prawdę mówiąc, to prawie wszystkiego mamy o wiele za dużo! Mamy się czym dzielić – bardzo warto w ten sposób spojrzeć na to, co mamy. Jak wiele z naszych zasobów tylko zbiera kurz?

W moim domu rodzinnym pomaganie innym było zwyczajną częścią życia, równie naturalną, co sobotnie porządki i rodzinny obiad w niedzielę. Z pewnością to doświadczenie pomagania idzie za mną przez życie – jest nie tylko naturalne, ale też daje ogrom radości!

I mam za sobą doświadczenie tego, jak ten „rzucany na wodę chleb” do mnie wracał: w moim osobistym doświadczeniu powodziowym w 2010r. Podczas ciężkiej choroby dziecka. W czasie, kiedy przyjmowaliśmy pod swój dach uchodźców. Dziesiątki historii, w których nagle, w sposób zupełnie nieoczekiwany, otrzymywałam pomoc. 

To zaskakujące - ale bardzo często naprawdę nie trzeba bardzo wiele! Głęboko schowany i pielęgnowany w pamięci mam wspaniały, śląski obiad niedzielny, przyniesiony przez "znajomą znajomych", którą sam Pan Bóg przysłał do mnie i mojego Syna w momencie, kiedy walczyliśmy o jego życie. Stres był tak ogromny, że nie byłam w stanie prawie nic jeść - ale kiedy zobaczyłam te cudne kluseczki śląskie... 

Ogromna wdzięczność!

To chyba nie jest takie zupełnie oczywiste, ale myślę, że właśnie pomoc w potrzebie jest tym, co nadaje smak życiu, daje głęboką satysfakcję, poczucie spełnienia i sprawia, że nawet sami z sobą czujemy się lepiej. Pomaganie buduje poczucie empatii i zrozumienia, co również wzmacnia więzi społeczne i relacje międzyludzkie.

Pomyśl o tym, poszukaj możliwości. Może ktoś z Twoich znajomych właśnie został poszkodowany? Jeśli nie – dołącz do akcji prowadzonych przez sprawdzone fundacje, stowarzyszenia.

Bardzo warto!

O autorze

Miłośniczka słowa pisanego, z wykształcenia teolog.
O sobie mówi: „Matka Polka” – żona, matka trzech dorastających synów – wielka zwolenniczka świadomego rodzicielstwa. 
Kobieta wielu pasji, zafascynowana naturą, oraz pięknem i mądrością Bożego Stworzenia, odkrywanymi podczas codziennych zajęć. 
Mistrzyni „międzyczasu” – hoduje zwierzęta, prowadzi uprawy permakulturowe, piecze chleby na zakwasie, tworzy mydła naturalne, oraz dziesiątki różnych przetworów, zaangażowana w służbę w lokalnej Społeczności Chrześcijańskiej, społecznik z głębokiego przekonania. 
Swoje życie i wszystko, w co się angażuje, opiera o Słowo Boże, z każdym rokiem bardziej świadoma tego, że bez Boga nic nie może uczynić (J. 15:5)Pokaż mniej

Polecamy także: