Wychować przy stole: jak wspólne jedzenie kształtuje nasze dzieci?

Wychować przy stole: jak wspólne jedzenie kształtuje nasze dzieci?

Podczas pandemii, kiedy świat zatrzymał się i wiele rodzin zamknęło się w swoich domach, przeczytałam historię, która wstrząsnęła mną głęboko. Do jednego z europejskich szpitali przywieziono dziewczynkę, która zasłabła w domu. Miała około trzynastu lat i ważyła zaledwie trzydzieści kilogramów. Lekarze byli przerażeni jej stanem – dziecko miało na ciele plamy opadowe, czyli zmiany pojawiające się zazwyczaj po śmierci. Dziewczynka nie jadła od wielu tygodni. Tymczasem jej matka… nie zauważyła, że córka od długiego czasu unikała posiłków. Nie dlatego, że była jakąś specjalnie złą matką – po prostu nie było wspólnych posiłków. Każdy jadł wtedy, kiedy chciał, gdzie chciał i co chciał. Jeśli w ogóle jadł...

Ta historia nie daje mi spokoju. Bo stół – wspólny stół – jest miejscem, które może zapobiec takim tragediom. To przy stole widzimy, czy nasze dziecko je. Czy ma apetyt. Czy jest blade, smutne, milczące. To przy stole możemy zapytać: „Jak się dziś czujesz?” i naprawdę usłyszeć odpowiedź. Możemy też zauważyć, że tej odpowiedzi nie ma – a to samo w sobie może być sygnałem, że trzeba się zatrzymać i przyjrzeć bliżej.

Wspólne jedzenie to nie luksus. To fundament zdrowej rodziny. To codzienny rytuał, w którym dziecko uczy się nie tylko, czym jest pełnowartościowy posiłek, ale także jak wygląda życie we wspólnocie. Jak rozmawiać z szacunkiem. Jak słuchać. Jak podziękować za podany obiad. Jak nakładać sobie tyle, ile się naprawdę zje. Jak zostawić po sobie porządek. Jak nie marnować. Jak czekać na innych. Jak szanować gest, czas i trud drugiego człowieka.

Przy stole uczymy dzieci nie tylko manier – ale miłości.

To także czas, w którym uczymy dzieci samodyscypliny: prostowania pleców, używania sztućców, spokojnego mówienia, odkładania telefonu. Dla niektórych to mogą być drobiazgi – ale właśnie z takich „drobiazgów” zbudowane jest życie. Bo dziecko, które nie nauczy się tych rzeczy w dzieciństwie, jako dorosły będzie musiało nadrabiać coś, co mogło być w niego wpisane z troską i czułością od samego początku – a wówczas to jest znacznie trudniejsze!

I nie chodzi tu o doskonałość. Nie o idealne posiłki, białe obrusy i misternie ułożone sztućce. Chodzi o bycie razem. O obecność. O to, że ktoś na ciebie czeka. Że jesteś widziany. Że ktoś ci nałoży zupę i zapyta, czy nie za gorąca. O to, że twoje potrzeby się liczą.

Jako chrześcijanie wierzymy, że każde nasze działanie – nawet tak zwyczajne jak przygotowanie kolacji – może być wyrazem miłości. Jezus bardzo często siadał do stołu z innymi. Łamał chleb. Błogosławił. Jadł z grzesznikami, z uczniami, z bliskimi i z tymi, których nikt nie chciał zaprosić. Uczta była dla Niego nie tylko sposobem zaspokojenia głodu, ale przede wszystkim przestrzenią budowania relacji, uzdrowienia i wspólnoty.

Psalm 128 mówi: „Będziesz spożywał owoc pracy rąk swoich, będziesz szczęśliwy i dobrze ci się powiedzie. Żona twoja jak płodny szczep winny w zaciszu twojego domu, synowie twoi jak sadzonki oliwki dokoła twojego stołu.” (Ps 128,2–3). To obraz rodziny – nie ludzi mijających się w biegu – ale tych, którzy siadają razem, świętują życie i codzienność.

Niech więc nasz stół stanie się ołtarzem codziennej troski. Niech będzie miejscem, w którym dzieci rosną – nie tylko fizycznie, ale w bezpieczeństwie, w miłości i w świadomości, że są ważne. Bo przy stole naprawdę wychowujemy. Czasem bardziej niż słowami – gestem. Spojrzeniem. Troską.

O autorze

Miłośniczka słowa pisanego, z wykształcenia teolog.
O sobie mówi: „Matka Polka” – żona, matka trzech dorastających synów – wielka zwolenniczka świadomego rodzicielstwa. 
Kobieta wielu pasji, zafascynowana naturą, oraz pięknem i mądrością Bożego Stworzenia, odkrywanymi podczas codziennych zajęć. 
Mistrzyni „międzyczasu” – hoduje zwierzęta, prowadzi uprawy permakulturowe, piecze chleby na zakwasie, tworzy mydła naturalne, oraz dziesiątki różnych przetworów, zaangażowana w służbę w lokalnej Społeczności Chrześcijańskiej, społecznik z głębokiego przekonania. 
Swoje życie i wszystko, w co się angażuje, opiera o Słowo Boże, z każdym rokiem bardziej świadoma tego, że bez Boga nic nie może uczynić (J. 15:5)Pokaż mniej

Polecamy także: