Zaskoczeni poczuciem winy...
Wiele lat temu próbowałam się umówić na wizytę kontrolną w klinice, w której się leczyłam. Dzwoniłam dzień po dniu, po kilka razy. Przez kilka tygodni. W pewnym momencie to dzwonienie stało się moją rutyną: robiłam dzbanek kawy, zabierałam ją ze sobą, szłam z dziećmi na dół, siadaliśmy z teściami na ławce przed domem, a ja międzyczasie podejmowałam swoje kilka prób dodzwonienia się do kliniki.
Kiedy w końcu ktoś odebrał, tak się wystraszyłam, że aż mi telefon wypadł z ręki.
Przypomniała mi się ta historia, kiedy myślałam o poczuciu winy, które dopada nas wiele lat po decyzjach, które podejmowaliśmy przekonani o tym, że są słuszne.
Wiele razy czytałam wypowiedzi ludzi u kresu życia. Jak pięknie byłoby, gdybyśmy będąc młodymi, mieli odwagę korzystać z ich doświadczenia i mądrych wskazówek!
Starzy ludzie często żałują, że nie spędzili więcej czasu z rodziną i bliskimi, zaniedbując relacje na rzecz pracy lub innych obowiązków. Wspominają chwile, kiedy nie mieli odwagi realizować swoich marzeń i pasji, co pozostawiło poczucie niewykorzystanych szans. Wielu z nich żałuje, że nie dbali wystarczająco o swoje zdrowie, co teraz odbija się na ich jakości życia. Żałują także, że nie byli bardziej obecni w chwili, często żyjąc przyszłością lub przeszłością zamiast cieszyć się teraźniejszością. Często wspominają również momenty, kiedy nie wybaczyli lub nie naprawili zerwanych relacji, co pozostawiło trwałe rany i poczucie straty.
Interesujące jest to, że nigdy nie zdarzyło mi się przeczytać o nikim, kto by powiedział, że za mało czasu spędził w pracy, że gdyby mógł przeżyć życie jeszcze raz, to częściej zostawałby po godzinach w biurze, albo częściej rezygnowałby z wakacji z rodziną, żeby móc więcej pracować.
Nasz problem nie polega na tym, że robimy za mało, ale że robimy za dużo.
ks. Wojciech WęgrzyniakMimo, że codzienność bywa bardzo trudna i wymagająca, warto cieszyć się każdą chwilą. Warto żyć szczęśliwie teraźniejszością, nie czekając aż znajdziemy „drugą połowę”, kupimy mieszkanie, urodzą się dzieci, zaczną chodzić, pójdą do przedszkola / szkoły / na studia, usamodzielnią się – bo gotowiśmy przeżyć życie nie zauważając nawet, że nasz czas się skończył.
Niektóre okoliczności są nam dane tylko na pewien czas.
ks. Wojciech WęgrzyniakDzieci są małe tylko raz. I chociaż codzienność bywa morderczo przytłaczająca – trzeba pamiętać, że każdy maleńki etap kiedyś się zakończy. Karmienie, nocne wstawanie, pielucha, smoczek, maluch śpiący tylko na klacie… Bujanie na huśtawce, splot małych rączek na szyi, milionowa z rzędu inhalacja, ostatni buziak na dobranoc i wspólne przytulenie przed snem, ostatnie nocne wędrówki ludów i pobudka o piątej nad ranem, bo zły sen mamusiu. Ostatnia kanapka smarowana masłem, bo za twarde, no i truskawka z lepkich rączek, przyprawiona piaskiem (tylko zamknij oczy!). Kiedyś kawa będzie ciepła w całości, aż do dna.
Kiedyś będzie ostatni trening, ostatnia lekcja pianina, ostatnia próba przed koncertem, ostatnie warsztaty, ostatni egzamin. I chociaż to teraz brzmi dla mnie jak marzenie – kiedyś to dziecko samo odjedzie samochodem na spotkanie z przyjaciółmi, ale już teraz wiem, że za tym też będę tęsknić.
I chciałabym - również sama dla siebie – mieć pewność, że wtedy, kiedy było trzeba, ja BYŁAM. Że to, co w życiu najważniejsze, nie uciekło mi przez palce. Bo wiem, że to nie jest czas stracony – lecz zainwestowany.
O autorze
O sobie mówi: „Matka Polka” – żona, matka trzech dorastających synów – wielka zwolenniczka świadomego rodzicielstwa.
Kobieta wielu pasji, zafascynowana naturą, oraz pięknem i mądrością Bożego Stworzenia, odkrywanymi podczas codziennych zajęć.
Mistrzyni „międzyczasu” – hoduje zwierzęta, prowadzi uprawy permakulturowe, piecze chleby na zakwasie, tworzy mydła naturalne, oraz dziesiątki różnych przetworów, zaangażowana w służbę w lokalnej Społeczności Chrześcijańskiej, społecznik z głębokiego przekonania.
Swoje życie i wszystko, w co się angażuje, opiera o Słowo Boże, z każdym rokiem bardziej świadoma tego, że bez Boga nic nie może uczynić (J. 15:5)Pokaż mniej