Nie wszystko musi być idealne: o szukaniu sensu w niedoskonałej codzienności.

Czy masz czasem wrażenie, że twoje życie to jedno wielkie „prawie”?
Prawie wysprzątane. Prawie ugotowane. Prawie spokojna. Prawie ogarnięta.
Otwierasz media społecznościowe – i widzisz domy jak z katalogu, dzieci w idealnie dopasowanych ubrankach, rodziny na tle gór o zachodzie słońca. I wtedy pojawia się głos: U ciebie nigdy nie jest tak ładnie. Nigdy tak spokojnie. Nigdy tak dobrze.
A może by tak... przestać? Może by tak odłożyć ten bat perfekcjonizmu i zapytać: czy naprawdę wszystko musi być idealne, żeby miało wartość?
Czy naprawdę Bóg czeka, aż posprzątamy kuchnię, żeby pobłogosławić nasz dom?
Codzienność nie musi być doskonała, żeby była pełna sensu. Kiedy patrzymy na życie Jezusa, nie widzimy w nim perfekcji w instagramowym stylu. Widzimy żłób. Kurz. Pustynię. Widzimy zaparcie się Piotra i zdradę Judasza. Widzimy pot i łzy w Getsemani. A jednak – każda z tych scen jest przestrzenią świętości. Bo nie chodzi o to, jak coś wygląda. Chodzi o to, czy jest w tym miłość.
„Bo Pan nie patrzy na to, na co patrzy człowiek. Człowiek patrzy na to, co widoczne dla oczu, lecz Pan patrzy na serce” (1 Sm 16,7)
Może więc warto przestać myśleć, że sens i wartość są tylko tam, gdzie jest idealnie. Może są właśnie tam, gdzie ktoś zrezygnował z udawania i wybrał bliskość. Tam, gdzie w zmęczeniu udało się komuś nie krzyknąć. Tam, gdzie pośród chaosu ktoś znalazł chwilę, żeby usiąść z dzieckiem, spojrzeć mu w oczy i zapytać: „Jak się dziś czujesz?”.
Perfekcjonizm to ciężar, który odbiera nam radość życia. Każe nam wierzyć, że musimy zasłużyć. Że mamy być twarde, skuteczne, ze wszystkim gotowe na czas. Że dopiero wtedy coś się liczy, kiedy jest zrobione na 100%. Albo i 500%. Ale to nieprawda. Bo wartość nie rodzi się z efektu – tylko z miłości, jaką wkładamy w drogę.
„Wystarczy ci mojej łaski. Moc bowiem w słabości się doskonali” (2 Kor 12,9)
Nie w perfekcji. W słabości. Tam, gdzie pękamy – tam Bóg wlewa swoje światło.
Nie potrzebujesz idealnej wersji siebie, by być blisko Boga. On nie mówi: przyjdź do mnie, jak już wszystko posprzątasz, jak już się ogarniesz, jak w końcu staniesz się lepsza. On mówi: Przyjdź teraz. Taka, jaka jesteś. Taki, jaki jesteś.
Dobrze znam to uczucie frustracji, kiedy coś nie wychodzi. Kiedy znów jestem spóźniona. Kiedy na stole makaron z sosem z dnia poprzedniego, a dzieci w za krótkich piżamach odmawiają współpracy. Ale uczę się wtedy mówić sobie: To nie musi być idealne, żeby było dobre. To nie musi być perfekcyjne, żeby było pełne sensu.
Bo Bóg działa nie tylko w uporządkowaniu. On działa w prawdzie. A prawda jest taka, że codzienność to często po prostu walka o kolejny dzień z miłością.
Nie musisz być idealna. Masz być wierna.
Nie musisz mieć idealnego domu. Masz tworzyć dom z sercem.
Nie musisz być perfekcyjną matką. Masz być matką obecną – a to już naprawdę dużo.
Sens nie rodzi się z błysku, ale z trwania. Z decyzji, które nie mają spektakularnych owoców – ale są zakotwiczone w miłości. Z ciszy, w której uczysz się słuchać. Z bałaganu, w którym nie rezygnujesz z obecności.
„Nie troszczcie się zbytnio o życie… Ojciec wasz niebieski wie, że tego wszystkiego potrzebujecie” (Mt 6,25–32)
O autorze
O sobie mówi: „Matka Polka” – żona, matka trzech dorastających synów – wielka zwolenniczka świadomego rodzicielstwa.
Kobieta wielu pasji, zafascynowana naturą, oraz pięknem i mądrością Bożego Stworzenia, odkrywanymi podczas codziennych zajęć.
Mistrzyni „międzyczasu” – hoduje zwierzęta, prowadzi uprawy permakulturowe, piecze chleby na zakwasie, tworzy mydła naturalne, oraz dziesiątki różnych przetworów, zaangażowana w służbę w lokalnej Społeczności Chrześcijańskiej, społecznik z głębokiego przekonania.
Swoje życie i wszystko, w co się angażuje, opiera o Słowo Boże, z każdym rokiem bardziej świadoma tego, że bez Boga nic nie może uczynić (J. 15:5)Pokaż mniej