Nie tylko chlebem: jak jedzenie może karmić ciało, duszę i relacje?

Nie tylko chlebem: jak jedzenie może karmić ciało, duszę i relacje?

Na pierwszy rzut oka temat jedzenia może wydawać się czymś zupełnie przyziemnym, mało duchowym, a już na pewno niezwiązanym bezpośrednio z chrześcijaństwem. Przecież Bóg zajmuje się „ważniejszymi” sprawami, prawda? A jednak im głębiej patrzymy w Ewangelię, tym wyraźniej widać, że jedzenie – i to, co się wokół niego dzieje – ma ogromne znaczenie. Jezus nie tylko mówił o chlebie życia i spragnionej duszy: On naprawdę siadał do stołu z ludźmi. Często właśnie przy posiłku dochodziło do niesamowitych spotkań, uzdrowień, przemian.

Wystarczy przejrzeć Ewangelię, by zauważyć, jak często Jezus bywał z ludźmi przy stole – z celnikami, z uczniami, z faryzeuszami, z przyjaciółmi. Pierwszy cud – przemiana wody w wino – wydarzył się podczas wesela. Zacheusz został wezwany przez Jezusa z drzewa… po to, by mogli zjeść razem posiłek. Ostatnie słowa przed męką padły przy wspólnym stole podczas Ostatniej Wieczerzy. Nawet po Zmartwychwstaniu Jezus objawił się uczniom właśnie wtedy, gdy jedli – nad jeziorem, piekąc rybę i łamiąc chleb. Stół i jedzenie to przestrzenie spotkania. Przestrzenie relacji.

Dlatego było dla mnie szokiem, gdy pewnego dnia usłyszałam, że są domy, w których… nie ma stołu. I nie chodzi tu o metaforę – chodzi dosłownie o brak mebla, przy którym można by wspólnie usiąść. W innych rodzinach co prawda przygotowuje się posiłki, ale każdy bierze swój talerz i znika z nim we własnym pokoju. Nie ma rozmów, wspólnego czasu, modlitwy przed jedzeniem, radości z bycia razem. Dla mnie – niepojęte. Bo wspólny posiłek to coś więcej niż „uzupełnienie kalorii”. To moment obecności. Przestrzeń, w której nie tylko karmimy ciało, ale i duszę.

Wspólne jedzenie to coś o wiele więcej niż tylko zaspokajanie głodu. To czas zatrzymania, rytuał, codzienny punkt odniesienia. To przestrzeń, w której można okazać miłość, czułość, troskę. Moment, w którym możemy celebrować Boże dary i praktykować wdzięczność. To również okazja, by uczyć dzieci kultury bycia razem, dzielenia się, słuchania. To zaproszenie do tego, by zwolnić, odłożyć telefon i spojrzeć sobie w oczy.

A nade wszystko – to przypomnienie, że Bóg zaprasza nas do stołu. Że On sam chce być z nami w codzienności, nawet tej najbardziej zwyczajnej, jak poranna owsianka czy wspólna kolacja. „Oto stoję u drzwi i kołaczę. Jeśli kto usłyszy mój głos i otworzy drzwi, wejdę do niego i będę z nim wieczerzał, a on ze Mną” (Ap 3,20). Wygląda na to, że Jezus nie wchodzi z rewolucją. Jezus wchodzi z kolacją!

„Nie samym chlebem żyje człowiek”, ale to właśnie przy chlebie może dziać się coś pięknego. Może warto zadać sobie pytanie: jak wygląda mój stół? I czy naprawdę przy nim toczy się nasze życie rodzinne?

O autorze

Miłośniczka słowa pisanego, z wykształcenia teolog.
O sobie mówi: „Matka Polka” – żona, matka trzech dorastających synów – wielka zwolenniczka świadomego rodzicielstwa. 
Kobieta wielu pasji, zafascynowana naturą, oraz pięknem i mądrością Bożego Stworzenia, odkrywanymi podczas codziennych zajęć. 
Mistrzyni „międzyczasu” – hoduje zwierzęta, prowadzi uprawy permakulturowe, piecze chleby na zakwasie, tworzy mydła naturalne, oraz dziesiątki różnych przetworów, zaangażowana w służbę w lokalnej Społeczności Chrześcijańskiej, społecznik z głębokiego przekonania. 
Swoje życie i wszystko, w co się angażuje, opiera o Słowo Boże, z każdym rokiem bardziej świadoma tego, że bez Boga nic nie może uczynić (J. 15:5)Pokaż mniej

Polecamy także: