Pasterz... i owce!

Pasterz... i owce!

Myśląc o redyku, nie sposób nie zauważyć relacji pomiędzy pasterzem, a jego stadem. W Piśmie Świętym obraz owiec i pasterza jest często wykorzystywany, ponieważ był doskonale zrozumiały dla ludzi tamtych czasów, żyjących w kulturze pasterskiej. Owce symbolizowały wiernych, a pasterz – Boga, który troszczy się o swoje owce, prowadzi je, chroni i zapewnia im bezpieczeństwo. Taki język odwoływał się do codziennego doświadczenia ówczesnych ludzi, dla których relacja między pasterzem a jego stadem była nie tylko codzienną obserwacją, ale również symbolem opieki, bliskości i odpowiedzialności.

Dziś nieco trudniej nam się w tych obrazach odnaleźć – w zasadzie takie myśli pojawiają nam się w głowie dopiero wtedy, kiedy możemy oglądać tą relację właśnie na takich wydarzeniach, jak redyk!

Zdarzyło mi się hodować owce i cóż – widzę wyraźnie, że zrozumienie tej relacji dla współczesnego człowieka jest jeszcze bardziej utrudnione poprzez powszechnie nam panujący bambinizm. Nie dokońca do naszego wyobrażenia pasują barany biorący nowonarodzone jagnięta na rogi z taką siłą, że aż fruwają w powietrzu, albo owcze matki odrzucające swoje młode. A to się zdarza – z pewnością o wiele częściej, niżby sobie pasterz tego życzył!

Tymczasem im dłużej obserwowałam owce, tym głębsze rosło we mnie smutne zrozumienie, że te obrazy, to nie tylko kochający i troskliwy pasterz, ale też owce… do których naprawdę jesteśmy jako ludzie bardzo podobni. Za bardzo.

Ponieważ rzeczywistość niestety nie jest taka urocza!

Pierwszy obraz jest taki… Był jeden rok, w którym wiosna jakoś nie umiała się rozpocząć. Po kilku dniach ładnej pogody wracały mroźne wiatry i ulewne deszcze ze śniegiem. I o ile w miejscach bardziej osłoniętych od wiatru pojawiła się już świeża, zielona trawa, o tyle na pastwisku było nadal szaro, buro i ponuro. Postanowiliśmy wobec tego kosić owcom świeżą trawę kosiarką. I to był błąd!

Od tego momentu żadna inna trawa nie była równie fantastyczna. Owce potrafiły stać na pastwisku pełnym zielonej trawy i beczeć przez pół dnia – bo one chciały już „pogryzioną” z kosiarki. Natomiast kiedy słyszały silnik kosiarki, to już słyszało je pół powiatu.

To trochę... straszne, że zachowanie owiec doskonale odzwierciedla nasze ludzkie skłonności. Podobnie jak one, my także szybko przyzwyczajamy się do wygód i udogodnień, które sprawiają, że życie staje się prostsze i przyjemniejsze. Kiedy te przywileje nagle znikają, zaczynamy protestować, traktując je jako coś, co nam się naturalnie należy, zapominając, że wcześniej musieliśmy na to pracować. Ta postawa prowadzi do roszczeniowości, przez co tracimy zdolność do doceniania tego, co mamy i wysiłku, który stoi za zdobywaniem rzeczy wartościowych.

Drugi obraz: wyobraź sobie owce pasące się na pięknej, soczystej trawie. Pastwisko oczywiście ogrodzone, dla bezpieczeństwa owiec. I wyobraź sobie te owce, klęczące na mokrej, zimnej glinie, przeciskające łby przez ciasne otwory siatki leśnej – bo przecież tam, za płotem, ta trawa z pewnością jest lepsza i bardziej zielona. Przypomina Ci to coś?

Tak właśnie… Po raz kolejny: przypominamy owce, które choć mają dostęp do wszystkiego, czego im potrzeba, nadal szukają czegoś poza swoim zasięgiem, przekonane, że tam znajdą coś lepszego. Podobnie bywa w naszym życiu: zamiast cieszyć się tym, co mamy, często gonimy za czymś, co wydaje się bardziej atrakcyjne, choć może być tylko iluzją. Takie podejście prowadzi do nieustannego poczucia braku i niezadowolenia, choć prawdziwe poczucie spełnienia leży w docenieniu tego, co jest tuż obok nas!

Trochę to odbiega od naszych wyobrażeń, prawda?

Chciałabym, aby moja - i Twoja - relacja z Bogiem była relacją pełną zaufania, opartego na pewności, że troszczy się o mnie i ma staranie o wszystko, czego potrzebuję… Oraz wdzięczności za wszystko, co dobre i piękne, a co jest moją codziennością. Bo to nie jest takie zupełnie oczywiste!

O autorze

Miłośniczka słowa pisanego, z wykształcenia teolog.
O sobie mówi: „Matka Polka” – żona, matka trzech dorastających synów – wielka zwolenniczka świadomego rodzicielstwa. 
Kobieta wielu pasji, zafascynowana naturą, oraz pięknem i mądrością Bożego Stworzenia, odkrywanymi podczas codziennych zajęć. 
Mistrzyni „międzyczasu” – hoduje zwierzęta, prowadzi uprawy permakulturowe, piecze chleby na zakwasie, tworzy mydła naturalne, oraz dziesiątki różnych przetworów, zaangażowana w służbę w lokalnej Społeczności Chrześcijańskiej, społecznik z głębokiego przekonania. 
Swoje życie i wszystko, w co się angażuje, opiera o Słowo Boże, z każdym rokiem bardziej świadoma tego, że bez Boga nic nie może uczynić (J. 15:5)Pokaż mniej

Polecamy także: