Nie do zapłacenia: ile warta jest praca matki?

Współczesny świat z uporem godnym lepszej sprawy próbuje wmówić kobietom, że jeśli nie przynoszą dochodu, nie mają wartości. Że jeśli ich praca nie jest wyceniana w systemie podatkowym i nie można jej rozliczyć fakturą – to nie zasługuje na szacunek. Kobiety, które decydują się zainwestować siebie, swój rozwój, talenty, czas i energię w wychowanie dzieci i budowanie domu, często spotykają się z lekceważeniem, albo wręcz szyderstwem. Jakby rezygnacja z tzw. „kariery zawodowej” była równoznaczna z porażką. A przecież nie ma pracy ważniejszej – i bardziej odpowiedzialnej – niż kształtowanie człowieka.
Gdyby policzyć to, co "niepoliczalne"…. Spróbujmy, dla eksperymentu, spojrzeć na to chłodno, liczbowo. Załóżmy, że matka „tylko” opiekuje się dziećmi po ich powrocie z przedszkola i szkoły, a także w weekendy. Nie liczmy już pracy w nocy, nocnych pobudek (przepraszam!), dyspozycyjności 24/7 i faktu, że brak urlopu jest normą... To i tak daje ok. 8 godzin dziennie + 28 godzin weekendowych, co sumuje się do 68 godzin tygodniowo. Oczywiście biorąc pod uwagę, że są to zupełnie normalne tygodnie robocze, bez świąt czy innych dni wolnych od nauki szkolnej, a dziecko jest zdrowe. Jeśli Twoje dziecko nie uczęszcza jeszcze do przedszkola lub szkoły, dodaj sobie kolejny etat…
Przy minimalnej krajowej stawce godzinowej w roku 2025 (która przekracza 27 zł), mamy: 68 godzin tygodniowo x 28 zł x 52 tygodnie = 98 336 zł rocznie. A to tylko jedno dziecko! Każde kolejne to osobna uwaga, inna potrzeba, inna inwestycja czasu – i stawka wzrasta! Jeśli policzmy dodatkowo koszt gotowania, sprzątania, logistyki, planowania, opieki zdrowotnej, transportu dzieci, korepetycji, terapii emocjonalnej po trudnym dniu – czyli codziennego zarządzania rodziną i domem… Nawet jeśli wstawimy w miejsce tej kobiety najtańsze zewnętrzne usługi – opiekunkę, catering, sprzątaczkę, korepetytora, taksówkarza – rachunek staje się astronomiczny.
Tymczasem nadal nie obejmuje tego, co najbardziej cenne: obecności. Relacji. Czasu.
Nie chodzi tu o gloryfikację zmęczenia czy mit supermatki, ale o urealnienie wartości. Bo zaangażowanie się w świadome rodzicielstwo to nie „siedzenie w domu”. To codzienna, wielowątkowa, wymagająca pracy umysłowej, emocjonalnej i duchowej odpowiedzialność. To decydowanie o tym, jakim człowiekiem stanie się dziecko. Co uzna za wartościowe. Jak poradzi sobie z trudnościami. Czy będzie umiało kochać, przebaczać, ufać.
Dziecko, które widzi matkę obecną – nie perfekcyjną, ale autentyczną – uczy się, że bliskość jest ważniejsza niż efektywność. Że bycie z kimś w trudnych momentach buduje poczucie bezpieczeństwa. Że wartość człowieka nie zależy od pozycji zawodowej, ale od tego, czy potrafi kochać.
Matka, która jest – po prostu – zmienia świat. Tego nie wycenisz. Tego nie zamienisz na żadne tytuły, dyplomy ani nagrody. Bo kształtując serce dziecka, wpływasz na pokolenia. Wzmacniasz zdrowe społeczeństwo. Budujesz cywilizację miłości. Troszczysz się o przyszłość – najpiękniejszym i najtrudniejszym z możliwych sposobów: dając siebie.
Dlatego: jeśli jesteś mamą – nawet jeśli nikt Ci tego nie mówi – Twoja praca jest nie do zapłacenia. A jeśli znasz mamę, która poświęca się codziennej, cichej, niedocenianej pracy – powiedz jej dziś, że to, co robi, jest wielkie.
Bo naprawdę jest.
O autorze
O sobie mówi: „Matka Polka” – żona, matka trzech dorastających synów – wielka zwolenniczka świadomego rodzicielstwa.
Kobieta wielu pasji, zafascynowana naturą, oraz pięknem i mądrością Bożego Stworzenia, odkrywanymi podczas codziennych zajęć.
Mistrzyni „międzyczasu” – hoduje zwierzęta, prowadzi uprawy permakulturowe, piecze chleby na zakwasie, tworzy mydła naturalne, oraz dziesiątki różnych przetworów, zaangażowana w służbę w lokalnej Społeczności Chrześcijańskiej, społecznik z głębokiego przekonania.
Swoje życie i wszystko, w co się angażuje, opiera o Słowo Boże, z każdym rokiem bardziej świadoma tego, że bez Boga nic nie może uczynić (J. 15:5)Pokaż mniej